Byłeś moim bohaterem, Dicky

Data:
Ocena recenzenta: 7/10
Artykuł zawiera spoilery!

Lewy sierpowy, garda. Micky biega wokół sparing-partnera, to jego stała strategia. Znowu przyjmuje uderzenia i nagle, to, na co wszyscy czekają – lekki cios w głowę i potężne uderzenie w bok. Młody chłopak zwija się z bólu na deskach, ale Micky patrzy na zegar, zawiedziony. Jego brat znowu spóźniał się na trening.

Nikt nie mówił tego głośno, ale wszyscy wiedzieli, że leży gdzieś na haju. Czekaliśmy na niego nawet po trzy godziny. Najbardziej denerwował się Micky, bo czuł się olewany. W ogóle, ich relacje były dziwne, mówię wam. Dicky to legenda naszego miasteczka – stoczył niegdyś sławną walkę z „Sugar Rayem”, wygrywając po nokaucie. Micky dorastał w cieniu brata, zapatrzony w niego jak w obraz. „Byłeś moim bohaterem, Dicky” – powiedział kiedyś. Jedyne, co mógł usłyszeć w odpowiedzi, to „Byłem”. Bo Dicky zmarnował swoje szanse przez crack. I w efekcie zaniedbał także Micky’ego.

Najgorsza w tym wszystkim była ich rodzina. Bywałem u nich na obiadach. Matka, Alice, zachowywała się jak kretynka, nie widziała, że z Dickym coś nie gra; nie widziała też, że Micky się marnuje. Jej starszy syn był jej oczkiem w głowie. Do tego jeszcze kilka sióstr, nigdy nie mogłem się ich doliczyć. Jedna głupsza od drugiej, traktowały Dicky’ego jak nie wiadomo kogo. Krew mnie zalewała. Nie znałem nigdy tak zacietrzewionej, zakłamanej rodziny. Micky naprawdę sie starał, ale cokolwiek by nie robił, to i tak Dicky był w centrum wydarzeń. Bywało, że chciałem po prostu wstać i opieprzyć ich z góry na dół.

Wszystko się zmieniło, gdy Micky poznał Charlene. Fajna dziewczyna, pracowała w barze. Była po college’u, wydawała się bardzo inteligentna. Opiekowała się Mickym. Szybko zauważyła, że jej nowy chłopak jest wyraźnie pokrzywdzony w tej chorej rodzinie i mówiła o tym głośno, czym, mówiąc delikatnie, nie zaskarbiła sobie sympatii Alice. Była raz taka sytuacja, Dicky próbował wymuszać pieniądze, udając policjanta. Złapali go, Micky się o tym dowiedział, chciał pomóc bratu, ale sam też skończył w radiowozie, ze złamaną dłonią.

Uznał, że to koniec, że wystarczy – zrywa z rodziną i po swojemu weźmie się za boks. Zajął się nim inny trener, stary policjant O’Keefe, znalazł się manager, no i wciąż wspierała go Charlene. A Dicky siedział w więzieniu. Nie zrozumcie mnie źle – Dicky to świetny chłopak. Nie poznałem drugiej tak ekspresyjnej osoby. Mimo, że był z reguły na haju, kiedy tylko coś opowiadał, wszyscy go słuchali, taką miał charyzmę. Zupełne przeciwieństwo swojego brata – Micky miał zawsze kamienną twarz, czy się złościł, czy się cieszył, nigdy nie potrafił pokazywać emocji. I choć to Micky’ego powinienem pamiętać jako bohatera, to najbardziej utkwił mi w pamięci Dicky. Zawsze, nawet gdy byli razem, było widać tylko starszego z braci.

Przyznam, że sam też od czasu do czasu próbowałem cracku. Dlatego często, jak jeździliśmy na walki Micky’ego, miałem wizje, jakbym oglądał wszystko w telewizji. Jak film dokumentalny, widziałem wszystko z bliska, sceny tak szybko przechodziły jedna w drugą, zupełnie jak prawdziwe pojedynki bokserskie transmitowane na HBO... w sumie, nie piszcie o tym, dobra?

Micky się wybił, stał się popularny, ale tak naprawdę wszystko się rozbijało wokół rodziny. Tak patrzę teraz z perspektywy lat – historia Micky’ego to historia człowieka, który stara się poskładać dysfunkcyjną rodzinę. Który podziwia brata, troszczy się o niego, ale jednocześnie nie może patrzeć, jak ten niszczy sobie życie. Który ma dość zaściankowości jego prostackiej matki i jej córek. Który chce wreszcie odnieść sukces, niby sam, ale z rodziną gdzieś tam, przy ringu, za plecami. Boks to naprawdę drugorzędna rzecz, tak mi się wydaje, w jego życiu. Mógłby równie dobrze grać w karty, czy kosić trawę, a wciąż jego historia, jego i Dicky’ego, wzbudzałaby we mnie, nawet po tylu latach, takie same emocje.

Zwiastun: