Na dnie piekła

Data:
Ocena recenzenta: 9/10

Warszawa. Spowita szarością, brudna, tonąca w roztopach stolica jednego z najbardziej skorumpowanych na świecie krajów, miasto wiecznie spieszących się, zirytowanych ludzi, załatwiających szemrane interesy, w tle, nie bez kozery, relikt poprzedniej epoki Pałac Kultury. Peerelowska epoka czerpania przywilejów kiedy tylko się da, rzutuje na czasy obecne. Miasto bezguścia, bezwstydu i prymitywnych osobników, którzy na umór chleją, zabawiają się w domach publicznych, którym nie spędzają snu z powiek egzystencjalne problemy, a to jak zjeść, zabawić się, upić i by za wielkiego kaca przy tym nie było.

Najnowszy film Smarzowskiego "Drogówka" znowu prowokuje, znowu łamie tabu, bezlitośnie obnaża to, co usiłujemy zakryć, o czym nie myśleć.
Oczywiście jest to obraz rażąco jednostronny.

Bagno po uszy, czyli polska, zatęchła, zobojętniała na zło, prymitywna i grzeszna rzeczywistość. Ordynarna, chciwa, pijana, zdradzana przypadkowym seksem gdzieś w pomieszczeniu skąpo oświetlonym żarówką czy w pokrytych różem buduarach, splamiona brakiem sumienia. Śpiewająca głośno i rzewnie po pijaku „Białego misia”. Lepki brud Smarzowskiego przykleja się do widza tak, że nawet przestaje go zauważać.

Kłamstwa, łapówki, machlojki przy przetargach, zdrady, kradzieże, libacje alkoholowe, gwałty, morderstwa. Wszyscy skażeni w mniejszym lub większym stopniu, kupieni za mniejsze i większe kwoty. By nie było tak strasznie czarno, zaskakujący od czasu do czasu nieoczekiwanym ludzkim odruchem. Dbający o swoje rodziny, co nie przeszkadza mieć skoków w bok w domu publicznym czy w aucie gdzieś na poboczu.

Napisać, że Polska u Smarzowskiego jest brudna, to za mało, ona tonie w smrodzie, który niesie się hen daleko, w bagnie, w którym zanurzeni są wszyscy, począwszy od złapanych na wykroczeniach obywateli, którzy próbują wymigać się od kary wciskając, w zależności od grubości portfela, sowitą, bądź skąpą łapówkę, a niecnotliwe panie lekkich obyczajów dar w naturze albo zasłaniając pełnioną funkcją, immunitetem. Po tej drugiej stronie suszarki stoi sama śmietanka polskiego społeczeństwa: ksiądz, lekarz, pani prokurator, prostytutki, chamski poseł (świetny Andrzej Grabowski). Dalej w łapówkarskim korowodzie kroczą funkcjonariusze policji, którzy zastawiają pułapki celem wyłudzenia korzyści majątkowych vide suszarka wskazująca zawsze 130 i notoryczne je przyjmują, dorabiając na boku do pensji, czasem posuwając do szantażu. A barwny korupcyjny korowód kończy się na najwyższych szczeblach władzy.

Tu jest Polska, liczy się czynnik ludzki, dlatego zawsze można się dogadać mówi złapany na przekroczeniu prędkości, podobne ugodowe nastawienie wykazuje ksiądz: „przecież jakoś się dogadamy”. Łatwo jest film uprościć, wtłoczyć w granatowy mundur rozprawki o policji, wskazywać palcem na siedlisko zła, ale Smarzowski mówi: „zacznij od siebie”. Możesz oszukiwać na mniejszą skalę i spluwać z dwulicową pogardą w stronę tych, którzy na większych przekrętach zbudowali fortuny, ale tak naprawdę jesteś taki sam, tylko mniejszy jest zasięg twoich możliwości. A nauka "zaradności" rozpoczyna się już na boisku szkolnym, kiedy dzieciaki sprzedają mecz.

Historię policjantów połączonych solidarnie grzechem korupcji, pijaństwa i rozpusty, stanowiącą przyczynek do szerszego spojrzenia na polską, okrytą płaszczem wstydu mentalność poznajemy jako zlepek epizodów, poprzecinanych fragmentami z kamer przemysłowych i nagraniami z komórek, z których potem posklejamy rozwiązanie kryminalnej zagadki. Początkowo klimat jest dosyć swobodny, śmieszą nas ubrane w rubaszny kostium groteski sytuacje, ukazujące hermetyczne środowisko policjantów, których łączą wspólne, nieczyste, drogowe interesy, czasem te same kobiety, wypady do podrzędnych lokali, tajemnice. Potem, gdy jeden z policjantów Ryszard Król (Bartłomiej Topa) zostaje oskarżony o zamordowanie kolegi po fachu (Marcin Dorociński) atmosfera zmienia się, tężeje, przy staczaniu się po tej równi pochyłej dla względnej równowagi przetykana jest komicznymi sytuacjami i zbitkami słownymi, a epilog jest jak nagłe dźgnięcie nożem prosto w serce. Starając się udowodnić własną niewinność Król dotrze na sam szczyt przekrętów, załatwianych w luksusowych domach publicznych i na jachtach.

Z filmu Smarzowskiego nie wyniesiemy niczego, o czym byśmy wcześniej nie wiedzieli. Pojawia się pewien rodzaj złośliwej satysfakcji, kiedy reżyser obnaża mechanizmy rządzące Polską, bo ich źródło widzimy gdzie indziej, nie u siebie. A może należałoby ich poszukać, bo ten korupcyjny nowotwór zżera tkanki całego społeczeństwa. Smarzowski przyznał się, że kiedyś sam wręczał łapówki funkcjonariuszom drogówki. Z drugiej strony, jest w filmie taka scena, kiedy Król łapie nad wyraz chamskiego, pijanego posła i zabiera mu kluczyki od auta. Zaraz dostaje polecenie z góry, by oddać. To może zniechęcić tych, którzy jeszcze chcą być uczciwi.

To, co się u Smarzowskiego szaleńczo podoba, to obnażanie zła, ta ordynarna, krzykliwa stylistyka, świadomość dotarcia na samo dno piekło, gdzie buzują emocje i kumuluje się napięcie. Smarzowski nawet epizody czyni majstersztykiem i mam wrażenie, że pod jego ręką aktorzy dają z siebie wszystko. Ich gra po prostu zachwyca. Rewelacyjny, próbujący oczyścić się z zarzutów Bartłomiej Topa (nie chcę tutaj wpadać w zbyt patetyczny ton, ale to chyba rola jego życia), notoryczny cudzołożnik Jakubik, pijak Jacek Braciak, Eryk Lubos, o Marianie Dziędzielu nawet nie wspominam, bo to klasa sama w sobie, nawet przyprawiająca rogi mężowi Izabela Kuna. I tak nie wymieniłam wszystkich aktorskich perełek. To, co się po raz kolejny nasuwa to znakomita świadomość i wyczucie stylu u Smarzowskiego, zdjęcia i dialogi na bardzo wysokim poziomie.

Z kina wychodzimy przytłoczeni ciężarem gatunkowym obrazu, bo jest to film bez nadziei. Ale nas przecież pociąga skumulowane zło, chcemy dotrzeć na jego dno i z lubością dobijamy się do bram piekła, w którym rządzą lubieżnie piersi, zwodniczy alkohol, spektakularna przemoc i łatwy pieniądz, tak więc Smarzowskiego jakoś specjalnie polecać nie trzeba.

Zwiastun:

Na mnie nowy Smarzowski nie wywarł tak silnego wrażenia jak "Róża". Zabrakło jakiegoś pozytywnego elementu, który by uczynił oglądanie tego filmu bolesnym. "Róża" mnie bolała, "Drogówka" już nie. Jest śmieszno i straszno i zadziwiająco, jak na polskie kino, aktualnie.

Masz rację. Mi też bardziej podobała się "Róża". To zupełnie inny rodzaj kina, bardziej wstrząsający. Kiedy obejrzałam "Różę" czułam, jakby mnie ktoś zranił, bardzo mnie to obeszło. Ja chyba do tej pory nie jestem w stanie niczego ciekawego o tym filmie napisać. "Drogówka" jest zupełnie inna, nie rani tak, może dlatego, że z tego, co pokazał Smarzowski zdajemy sobie sprawę. Jest to oczywiście przerażające, momentami śmieszne, ale inaczej. Przejaskrawione, mocne kino, ale tak nie dotyka. Mi bardzo podobał się bezkompromisowy sposób, w jaki Smarzowski tę historię przedstawił.

Polska nie jest jednym z najbardziej skorumpowanych krajów na świecie, raczej powiedziałbym, że jesteśmy światowym średniakiem: http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/polska-w-korupcyjnym-rankingu-na-41-miejscu-najwyzsza-nota-w-historii,292735.html.

-

To jest raport robiony w krajach rozwiniętych (wybranych 43) a nie wszystkich, a jego metodologia jest bardzo wątpliwa (deklaracje menedżerów). Trudno po obejrzeniu takiego powiedzmy "Ambasadora" twierdzić, że w Polsce jest gorzej niż w młodych afrykańskich demokracjach. Z drugiej strony, oczywiście, to nie z nimi powinniśmy się ścigać :)

Oczywiście, każdy ranking można podważyć. Tak czy owak korupcja to u nas poważny problem. W naszym kinie na projekcji byli policjanci i śmiać mi się chciało, jak Topa mówił, że drogówka to i tak na tym korupcyjnym tle dobrze wypada :) Niestety, nie wiem, jakie było zdanie policji na temat oglądanego filmu, bo jakoś nikt się nie wypowiedział :)

Nie tyle podważam ranking, co Twoje bardzo mocne zdanie. Z daleka widok jest piękny, a z bliska paskudny. U innych widzimy tylko zalety, a u siebie tylko wady. Mnie to irytuje, bo nie postrzegam świata w tak czarno-białych barwach. Oczywiście w Polsce jest mnóstwo problemów, ale ja na przykład jestem przekonany, że Polska jest lepszym krajem do życia niż takie dajmy na to Stany Zjednoczone (w każdym razie lepszym niż wiele stanów w USA).

@Doktor_pueblo. Zdanie wynikało z rankingu, który przytoczyłam, mogłam oczywiście dopisać, że wśród krajów rozwiniętych, ale to nie jest naukowa rozprawa na temat korupcji, gdzie przytacza się rankingi tylko recenzja filmu. Jeśli ktoś chce poznać istotę zagadnienia to raczej nie sięga do mojej recenzji, a do poważniejszych źródeł. Szczerze pisząc dalsze Twoje słowa nie wiem czemu służą Doktorze, czy to polemika z filmem Smarzowskiego czy moim stosunkiem do kraju. Smarzowski oczywiście skupia się na polskich bolączkach, ukazuje Polskę w bardzo złym świetle, jest to rażąco jednostronne, ale umowne i chyba każdy kto chodzi na jego filmy zdaje sobie z tego sprawę, że nie zobaczy innej Polski niż ta przaśna, zatęchła i sponiewierana. Jeśli chodzi o mnie, to wcale nie uważam, że Polska to tragiczny kraj i wszędzie jest lepiej :) Nie piszę na rozmaitych forach, że dno, że uciekać jak najdalej, że wstyd i wiocha, przeciwnie uważam, że Polska to piękny kraj, kocham go, miłością na poły sentymentalną, na poły rozsądną, nie jest tak, że nie widzę zła, które się panoszy za układami, za uściskami rąk, za przymilnymi uśmiechami. I nawet ten mój mały patriotyzm przejawia się w takich drobiazgach, jak choćby oglądanie polskich filmów, a nie amerykańskich, budżetowych nieraz potęg. Kocham nasz kraj i tę słowiańską duszę, którą w sobie mam. Czy filmy Smarzowskiego miałyby taką siłę rażenia, gdyby tonęły w półtonach, a nie mocnych, wyrazistych akcentach? I nie chcę nikogo w tym miejscu obrażać, ale do niektórych naszych rodaków tylko w taki sposób można przemówić, mocny, brutalny i tym samym skłonić ich do refleksji. A na Smarzowskiego na pewno pójdą.

@Pilotka Ależ ja nie mam nic do filmu Smarzowskiego, a do Twojej recenzji też niewiele; po prostu nie podoba mi się jedno zdanie. Uważam, że mówienie, że w Polsce jest syf, jest uzasadnione, natomiast nie porwałbym się na zdanie, że jest u nas jeden z największych syfów na świecie. Bo niby skąd to wiesz?

Z tego rankingu Doktorze :)

No i dlatego właśnie zacząłem od podważania sensowności jego radykalnego wniosku :) Korupcja to problem ogólnoświatowy, silnie skorelowany z poziomem dobrobytu i "dojrzałością" demokracji, a nie polska specjalność.

Dodaj komentarz