W. - George W. Bush sfilmowany

Data:
Artykuł zawiera spoilery!

Do “W.” Oliviera Stone’a zabierałem się już od dłuższego czasu – jednak sukcesywnie odkładałem go na później. Aż do wczoraj kiedy to wreszcie film amerykańskiego reżysera udało mi się obejrzeć.

“W.” to opowieść o George W. Bushu 43. prezydencie Stanów Zjednoczonych. Postaci, która generowała przeważnie negatywne emocje na całym niemal świecie. Wojny w Afganistanie, Iraku, więzienia Guantanamo i Abu Ghraib, oskarżenia o łamanie praw człowieka oraz partykularne interesy przykryte płaszczykiem frazesów o wolności i demokracji, to najczęstsze skojarzenia z człowiekiem rządzącym USA w latach 2000-2008.

Na “W.” składa się kilkanaście migawek z życia byłego prezydenta. Przyglądamy mu się zarówno jako narwanemu, nadużywającemu alkoholu studentowi jak i jako podejmującemu dramatyczne decyzje prezydentowi. Do tego zarysowany jest jeszcze obraz rodziny Bushów, szczególnie Busha seniora

Ta rwana i przeskakująca narracja, w moim odczuciu, nie wyszła filmowi Stone’a na dobre. Pozostaje wrażenie pobieżnego przedstawienia kilku ważniejszych momentów w życiu byłego prezydenta, luźno związanych ze sobą.

Stone nie powiedział również o Bushu niczego nowego, obraz jaki wyłania się z jego dzieła jest bardzo podobny do tego jaki tworzyły przez czas jego politycznej aktywności media: nieco prostacki kowboj z Teksasu, w młodości topiący swoje życie w wódzie, później fanatycznie wręcz religijny (choć i ten aspekt postaci GW został przedstawiony bardzo pobieżnie, ot, prezydent zaprasza jakiegoś kapłana lub nakłania swoich współpracowników do modlitwy), nie potrafiący odnaleźć się w biznesie, korzystający z wpływów tatusia. Tyle, że wszystko to płaskie obrazki – nie wniosły one absolutnie nic do mojego postrzegania GWB.

Kuleje również psychologiczna strona filmu; relacje panujące w rodzinie Bushów przedstawione są w sposób łopatologiczny i sztampowy. Bush senior faworyzuje młodszego brata Jeba i nigdy nie doceniał działań pierwordonego, a w ogóle Junior jest słaby bo ma więcej cech mamy niż taty – w tym zawiera się całe przedstawione przez Stone’a tło funkcjonowania George W. Busha. Nawet przemiana Busha z utracjusza w odnoszącego sukcesy polityka wypada blado i nie przekonująco. Generalnie, mam wrażenie że o ex-prezydencie USA więcej można dowiedzieć się czytając wpis jego dotyczący w Wikipedii niż z tego filmu.

Pominięto lub co najwyżej szczątkowo zaprezentowano otoczkę działań Busha jako prezydenta – słucha doradców, wierzy im – nie ma jednak nic na temat tego dlaczego ludzie z otoczenia prezydenta pchają go do wojny ani z jakiego powodu jest to dla niego tak atrakcyjna koncepcja (jedyny powód jaki mi się udało wyłapać to taki że Bush chce w czymś prześcignąć swojego ojca). Obawiam się, że za 10 czy 15 lat film stanie się, z tego powodu zupełnie niezrozumiały, dla tych, którzy nie będą już pamiętać dzisiejszych czasów.

Na plus w tym filmie niewątpliwie jest rola , głównego bohatera, Josha Brolina. Równie świetnie odwzorowani są ludzie z otoczenia prezydenta. Więcej zalet niestety nie znajduje.

Reasumując, krytycznie nastawionych wobec George W. Busha film ten utwierdzi w swoich przekonaniach, gdyż jest w dużym stopniu zgodny z obrazem jaki funkcjonuje w społecznej świadomości, zaś do popierających politykę Busha argumentami raczej nie trafi. Niestety, zmarnowano również szansę na zainteresowanie tych, którzy o GWB wiedzą mało. Być może jednak musi minąć parę lat aby na tę postać spojrzeć inaczej i dokonać jakiejś głębszej filmowej analizy.

Zwiastun: