Krew w twoim telefonie

Data:

Gdy ponad sto lat temu w Europie ruszyła masowa produkcja ogumienia, Kongo, prywatna kolonia belgijskiego króla Leopolda II, stało się głównym dostawcą kauczuku. Dziś najbardziej pożądanym bogactwem naturalnym Kongo stał się koltan. W ciągu ostatnich kilku lat ceny tego surowca wzrosły dziesięciokrotnie. Według ONZ nie ma kongijskiego koltanu, którego wydobycie nie wspierałoby grup partyzanckich, bojówek lub obcych wojsk. Równocześnie, szacuje się, że w trwających od 1996 roku walkach na terenie DR Kongo zginęło ponad 5 mln osób.

Koltan wykorzystywany jest w produkcji elektroniki, w tym telefonów komórkowych. „Czy to czyni mnie odpowiedzialnym?” zastanawia się reżyser i narrator Frank Paulsen, wierny użytkownik Nokii.

Dziennikarskie śledztwo zaprowadzi go do fińskiej siedziby Nokii, amerykańskich organizacji pozarządowych, niemieckich naukowców oraz największej kongijskiej kopalni surowca w Bisie w Północnym Kivu. Podróż przez DRK to przekraczanie kolejnych kręgów piekielnych. Ostrzeżenia przeradzają się w groźby, spotykane osoby wydają się coraz bardziej nieobliczalne. Wreszcie dżungla ustępuje miejsca rdzawoczerwonej błotnistej górze, miejscu pracy kilkunastu tysięcy górników, w tym kilkunastoletnich dzieci. Przybywają tu w poszukiwaniu łatwego zarobku, a jedyne, co może ich spotkać to przemoc, choroby, gwałty i śmierć. Zejścia do szybu, współczesnego jądra ciemności, to najmocniejszy moment tego prowadzonego w dobrym tempie filmu. Odwaga ekipy godna podziwu.

Paulsen umiejętnie gra kontrastami. Duchotę, chaos i anarchię Kongo przeciwstawia zaśnieżonej Finlandii, sterylnej siedzibie Nokii i korporacyjnym procedurom. Ciekawy zabieg, który po części tłumaczy, skąd bierze się obojętność Północy na los Południa.

Równocześnie jednak dokument otwiera oczy na jedną prostą prawdę: chęć maksymalizacji zysku potrafi połączyć ludzi w każdej części świata i usprawiedliwić każde działanie. Sztuczny, wystudiowany język pracowników Nokii przywołuje na myśl wypowiedź rzeczniczki Departamentu Stanu Christine Shelley z 1994 roku, próbującej poprzez liczne zabiegi stylistyczne uniknąć określenia wydarzeń w Rwandzie mianem ludobójstwa. W ten sam sposób korporacja potrafi udowadniać brak związku między polityką social responsability a czerpaniem zysków z krwawego koltanu.

Oglądając film warto też zwrócić uwagę na kilku wyjątkowo ciekawych kongijskich rozmówców. Ich uwagi o przewadze administrowania krajem podczas wojny nad okresem pokoju, czy też o korzyściach z łączenia posady państwowej z działalnością prywatną w tym samym sektorze to prawdziwe perełki.

Tekst opublikowany również na: afrykanskapasja.blogspot.com

Zwiastun: