Droga

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

Zacznę od tego, że "Droga" nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Kiedy jednak zobaczyłam, że jestem pierwszą osobą oceniającą ten film w Filmasterze, odezwało się we mnie poczucie misji i postanowiłam jednak napisać kilka słów na jego temat.

Film zaczyna się od niskobudżetowej wizji katastrofy, która zniszczyła znany nam świat. Śpiącego obok ciężarnej żony bohatera budzą poświata i huk pożaru. To właściwie odświeżające, że nie musimy po raz kolejny oglądać wielkiego błysku.

Większość akcji toczy się około dziesięciu lat później i opowiada o wędrówce bohatera i jego syna przez zniszczoną kataklizmem Amerykę pogrążoną najwyraźniej w nuklearnej (?) zimie. Urywkowe retrospekcje pokazują przełomowe chwile wcześniejszego życia bohaterów. Są kameralne - zawsze widzimy w nich tylko rodzinę. Przypomina to trochę teatr telewizji. Nie wiemy, co naprawdę przyniosło apokalipsę. Nie wiemy ilu ludzi zginęło od razu a ilu zostało później zabitych, zjedzonych - możemy tylko domyślać się, jak to wyglądało. Ale radzimy sobie z tym świetnie, bo przecież nie raz już widzieliśmy na ekranie hordy plądrujące zgliszcza.

Dwie najlepsze i najbardziej przejmujące kwestie "Drogi" padają moim zdaniem właśnie w retrospekcjach. "I don't wanna do this!" mówi bohaterka, zaczynając rodzić. A kilka lat później - "Other families do it", podczas małżeńskiej dyskusji na temat ewentualnego samobójstwa. Samobójstwo jak wzięcie kredytu, wakacje z dziećmi czy założenie kablówki. Fajne.

"Obecnie" jednak jest tylko ojciec i syn. Wędrujący na południe, bo takie było ostatnie polecenie żony/matki (a i kierunek to optymistyczny). Po drodze spotykają wiele standardowych zagrożeń* a chłopiec zastanawia się, co to znaczy być "tym dobrym" i czy wciąż jeszcze takimi są. To właściwie ciekawe pytanie - jak w skrajnych warunkach wychować na przyzwoitego człowieka dziecko, które nie zna świata bez anarchii, przemocy i nieufności. To chyba należy uznać za główny temat filmu, przedstawiany z perspektywy tego nieruzumiejącego dziecka. Definicja "dobrego kolesia" jaka się tu w związku z tym wyłania jest nieciekawa. "Ten dobry" różni się od "tego złego" głównie tym, że jeszcze nikogo nie zjadł.

Wydaje mi się, że Polacy (i może nasi sąsiedzi) są nieco zblazowani, gdy chodzi o (para)wojenne okropieństwa. Oglądamy filmy o wojnie, jeździmy na wycieczki do obozów koncentracyjnych, czytamy w szkole "literaturę obozową" itd. Dla nas w tych futurystycznych dekoracjach odżywają historie nie dość, że dobrze znane, to jeszcze prawdziwe. Niestety - fantazja przy nich blednie.

--------------------
* Kolejny plus za coś, czego nie ma: nie ma sceny, w której banda oprychów już prawie kogoś gwałci.

Zwiastun:

Bardzo sympatyczna notka. Spoilera w sumie nie zauważyłem, tzn ja bym tak tej recenzji nie oznaczał. Napisz może czemu film Ci się nie podobał jednak tak bardzo jak powinien, bo z recenzji to w sumie nie wynika (poza ostatnimi zdaniami, że znamy to z rzeczywistości). Nie przemówił do Ciebie po prostu? Był płytszy niż zakładałaś?

Napisze prymitywnie, "brakuje mu tego czegos".

Mam wrazenie, ze zabraklo spojnej wizji. Wyglada troche tak, jakby ktos chcial zrobic uniwersalny (bohaterowie nie maja imion), kameralny dramat o trzech osobach z przelotnymi spotkaniami z innymi ludzmi, pozostawic wiele luk, ktore widz sam sobie wypelni korzystajac z wyobrazni. A potem ktos drugi powiedzial "ale przeciez musimy cos pokazac" i dokleil wielkoskalowe zdjecia zniszczonego lasu albo nabrzeza portowego z wrakami statkow, widok wychudzonych i okaleczonych ludzi-zapasow w czyjejs piwnicy, emocjonujace poscigi itd.

Pomieszal sie film symboliczny, w ktorym wszystkiego trzeba domyslic sie samemu z filmem, w ktorym wszystko jest dopowiedziane (chocby za pomoca komantarza zza ekranu). Przez to troche nie wiadomo, czy jakichkolwiek ukrytych tresci nalezy sie doszukiwac, czy przypomina to literacka interpretacje tekstu http://www.eioba.pl/a79911/analiza_piosenki_disco_polo.

Dopuszczam mozliwosc, ze wlasnie taki niespojny z mojego punktu widzenia obraz byl celem autora. Ale niestety calosc po prostu dla mnie nie "zagrala". Postawilam 6, bo generalnie filmy, ktore sa ok i do obejrzenia mneij wiecej na tyle oceniam.

Dzięki. A z ciekawości, widziałaś Czas wilka Haneke? Podobny temat, ale właśnie z bardzo spójną wizją, bez fajerwerków i szumów dodanych przez producenta.

Nie widzialam, ale jesli bede miala okazje, chetnie zobacze.

O, słyszałam o ekranizacji "Drogi", ale nie wiedziałam, że już gotowa... Książka była wstrząsająca - McCarthy ma bardzo lakoniczny, zimny styl, którym posługuje się z wielką precyzją. Żeby osiągnąć taki efekt na ekranie, reżyseria musiałaby być naprawdę wysokiej klasy. Widzę, że się nie udało. Szkoda. Wobec tego chyba sobie ten film odpuszczę.

Ok, po obejrzeniu "Drogi" muszę Ci aiczko przyznać prawie całkowicie rację. Nie zgadzamy się chyba jednie w ostatnim punkcie. Moim zdaniem film nie działa jednak z innych powodów, niż te które wymieniłaś.

Przyzwyczajenie do okrucieństwa, zgadzam się, że istnieje. To co widzimy w piwnicy jednego z domów, na które trafiają bohaterowie nie różni się zmacznie od tego co działo się na przykład w Auschwitz. Tam wprawdzie nie było kanibalizmu, ale był za to doktor Mengele.

Ale czy to przyzwyczajenie (czy po prostu świadomość) aż tak bardzo wpływa na to jak postrzegamy zło? Jeśli tak, to jak wytłumaczyć sukces (zarówno artystyczny jak i komercyjny) "Pianisty", który po raz kolejny pokazuje przecież to co już wiemy?

Moim zdaniem odpowiedź jest prosta: jest coraz trudniej, ale ciągle jest to możliwe. W "Drodze" młodemu australijskiemu reżyserowi się to po prostu nie udało.

A jeśli chcecie obejrzeć niegłupi postapokaliptyczny thriller, polecam wspomniany wyżej "Czas wilka" Michaela Haneke. Mamy tu podobny klimat co w The Road, ale jest znacznie ciekawiej psychologicznie i lepiej aktorsko. Aż dziwne, że ten film przemknął zupełnie niezauważony.

Dodaj komentarz