BERLINALE 2020: HONG SANGSOO, CHUAT/REYMOND, GOLUBOVIĆ

Data:

THE WOMAN WHO RAN
reż. Hong Sangsoo
Konkurs Główny

Trzeci raz z rzędu Hong Sangsoo trafia do konkursu głównego Berlinale. Tworzy się seria, dzięki której za chwilę nie będzie można sobie wyobrazić niemieckiej imprezy bez koreańskiego zgrywusa. U niego samego natomiast bez zmian. Ze swoimi ulubionymi aktorami, w tym prywatną muzą Kim Minhee, bawi się w zasiadaną komedię, w której sam Hong wciela się w rolę dyskretnego podglądacza small talków swoich bohaterów i pozornie błahych konwersacji podczas niezobowiązujących spotkań przy jedzeniu i piciu. Nie może zabraknąć na nich oczywiście charakterystycznych dla ustawek Koreańczyka, rozluźniających atmosferę napojów z procentami. Pierwsza butelka takowego otworzona zostaje w "Domangchin Yeoja" naprawdę szybko. Za fasadą przyjacielskich pogaduszek Hong jak zawsze skrywa jednak drugie dno. Między słowami jego bohaterów łatwo wyczytać można, co ich trapi, czego się lękają, czego żałują i o czym marzą. Koreański reżyser jest mistrzem takiej formy kameralnego, naturalnego kina, które obserwuje, a nie ingeruje czy inscenizuje. Wydaje się, że Hong tak do niej przywykł, iż nawet nie na możliwości samemu zauważyć, kiedy historia na ekranie traci dramaturgiczny impet i wdziera się w nią usypiająca monotonia. W "Domangchin Yeoja" kulminacyjnym momentem jest mała wiwisekcja sąsiedzkich relacji po koreańsku, którą sprowokowało dokarmianie bezdomnych kotów. Jeden z nich z wrodzoną sobie gracją i obojetnością zostaje świadkiem takiej właśnie dyskusji. Po tym epizodzie wszystko, co w filmie się dzieje, musi mieć siłą rzeczy dużo niższą temperaturę.


SCHWESTERLEIN
reż. Stéphanie Chuat, Véronique Reymond
Konkurs Główny

Tytuł jest trochę mylący, bo młodsza siostra jest tu raczej zgrabną figurą retoryczną, aniżeli realną postacią. Lisę (Nina Hoss) z jej bratem Svenem (Lars Eidinger) dzielą w gruncie rzeczy raptem dwie minuty, są bliźniętami. Czas wyjścia z łona matki ma w ich przypadku marginalne znaczenie. Rodzeństwo łączą nie tylko więzy krwi i zbudowana na ich podstawie zażyła relacja, ale też zawodowe ścieżki. Ona to dramatopisarka, której teksty przyniosły bratu - aktorowi teatralnemu oraz źródłu inspiracji wiele scenicznych sukcesów, zaś jej samej stabilną pozycję w branży. Zaprzyjaźniony reżyser teraz utrzymuje, że przygarnąłby każdy jej tekst w ciemno. W chwili gdy poznajemy Lisę jej kariera pisarska zawieszona została w próżni. Kobieta przeniosła się z mężem do szwajcarskiego kurortu, gdzie uczy literatury w prowadzenej przez niego prywatnej szkole dla najbogatszych dzieciaków. Czeka tylko, by wygasł jego kontrakt i mogła z rodziną wrócić do ukochanego Berlina. Nawet nie wie, że w tej sprawie z małżonkiem czeka ją konkretna próba sił. Głowę Lisy póki co zaprząta inna, fundamentalna sprawa - śmiertelna choroba jej brata, którego przy życiu trzyma już tylko wizja powrotu na scenę, by wcielić się w rolę Hamleta. I najdroższa siostra.

Cała recenzja >>>


OTAC
reż. Srdan Golubović
Panorama

Srdan Golubović wciela się w rolę bałkańskiego Kena Loacha, by pokazać swój kraj, a przede wszystkim mieszkających tam ludzi, w wyjątkowo niekorzystnym świetle. Bieda w "Ojcu" jest wyjątkowo okropna i dojmująca, skutecznie pozbawia też całe społeczności ludzkich odruchów i empatii, rozprzestrzeniając wirus znieczulicy. Dlatego właśnie żona Nikoli (Goran Bogdan) decyduje się na desperacki krok. Zabiera swoje dzieci pod drzwi fabryki, gdzie niegdyś pracował jej mąż i która ciągle jest mu winna zaległe wynagrodzenia, dokonując tam aktu samopodpalenia. Kobieta przeżyje, ale pozostając na psychiarycznym oddziale, skutki swojego działania spadają na Nikolę. Nadzór nad rodziną przejmują lokalne instytucje, odmawiając ojcu opieki nad dziećmi, który - ich zdaniem - nie jest im w stanie zapewnić odpowiednich warunków bytowych. Władza urzędnicza w tym wypadku jest nie tylko nieprzejednana, ale też wszech mocna i skorumpowana. Nikola chce się odwołać zatem do instancji najwyższej - ministerstwa w Belgradzie, dokąd wybiera się na piechotę. Podróż bohatera dla Golubovica stanowi okazję, by przyjrzeć się współczesnej Serbii - kraju na ekonomicznych peryferiach Europy, zżeranym przez brak perspektyw i wewnętrzne problemy, przez które cierpią ci najbardziej wrażliwi na gospodarcze przemiany. Krajobrazy z serbskiej prowincji z rdzewiejącymi złomowiskami i walącymi się reliktami niegdysiejszego, przemysłowego prosperity wyglądają jak scenorafia filmu postapokalipstycznego. Nie ma wąpliwości - tu każdy walczy o przetrwanie, nawet tak jak Nikola, siegąjąc po drastyczne środki.