W poszukiwaniu drugiej szansy

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Debiutancki film Mike’a Cahilla wbrew wielu sugestiom nie ma byt wiele wspólnego z kinem science-fiction. „Druga Ziemia” traktuje przede wszystkim o winie i naprawianiu wyrządzonych krzyw, zaś tytułowa nowa planeta staje się w filmie metaforą drugiej szansy, jaką nieoczekiwania dostają bohaterowie.

Rhoda wraca z imprezy, gdzie świętowała przyjęcie na astrofizykę na prestiżowym MIT, w tym samym momencie w radiu podają informację o odkryciu nowej planety w układzie słonecznym. Zafascynowana kosmosem dziewczyna wygląda przez okno samochodu w poszukiwaniu maleńkiego punkciku na niebie i ta chwila nieuwagi rujnuje jej życie. Rhoda powoduje wypadek, w którym ginie ciężarna kobieta i jej mały synek, zaś ojciec, John, zostaje poważny ranny i zapada w śpiączkę. Po czterech latach dziewczyna wychodzi z więzienia, gnębiona wyrzutami sumienia nie potrafi ponownie nawiązać kontaktu z ludźmi, podejmuje pracę sprzątaczki w swojej dawnej szkole. Pewnego dnia postanawia odwiedzić Johna, by przeprosić go za wyrządzone cierpienie, ale gdy staje u progu jego drzwi opuszcza ją odwaga i zamiast wyznania winy oferuje Johnowi usługi sprzątające. Niegdysiejszy ceniony muzyk i profesor Yale, podobnie jak Rhoda, żyje w alienacji, mieszka w zabałaganionym domu na odludziu, nie może odnaleźć życiowej równowagi. Dziewczyna raz w tygodniu zacznie sprzątać mężczyźnie mieszkanie, próbując przy okazji także uporządkować trochę jego egzystencję. Rhoda marzy też o wygraniu konkursu na uczestniczkę pierwszego lotu na nową planetę, która okazuje się bliźniaczym odbiciem Ziemi. Naukowcy odkrywają, że nie tylko posiada ona taką samą strukturę geologiczną i geograficzną, ale też każdy z nas ma na niej swojego sobowtóra, obdarzonego najprawdopodobniej takimi samymi doświadczeniami i wspomnieniami. Cahill nie wyjaśnia w filmie tego fenomenu, nie tworzy naukowych teorii. Rhoda uwierzy, że wyprawa na Ziemię nr 2 to dla niej szansa na zmianę, bo tam życie mogło się potoczyć w inny sposób.

Niedoszła studentka MIT i John zbliżą się do siebie, najpierw się zaprzyjaźnią, potem nawet zrodzi się między nimi krótki romans. Ta idylliczna sytuacja, dająca poczucie szczęścia, nie może jednak trwać wiecznie. Reakcja mężczyzny, gdy dowie się, że Rhoda spowodowała wypadek, w którym zginęła jego rodzina, jest oczywista. Najistotniejsze dla filmu nie jest więc fenomenalne pojawienie się bliźniaczej planety, ale tragedia, która wydarzyła się w momencie jej odkrycia i implikująca skutki jeszcze wiele lat później. Wszystko dzieje się w czterech ścianach obskurnego domu Johna i skromnym pokoju Rhody, skąd odkrycie zdaje się być odległą fantasmagorią, obiektem ze świata marzeń i fantazji.

Fabuła „Drugiej Ziemi” jest prosta i niespecjalnie skomplikowana, przez sporą część emanuje niemałym melodramatyzmem, ale jej siła opiera się na doskonale zbudowanej relacji między bohaterami (i świetnie zagranej przez parę aktorów), kameralnej, melancholijnej scenerii i niecodziennym cudzie w tle. Mike Cahill stworzył film głęboko humanistyczny, skupiający się w pierwszym rzędzie na człowieku. Zakończenia „Drugiej Ziemi” nie powstydziłby się ani Kieślowski, ani Tarkowski, co czyni z opowieści Cahilla rzecz jeszcze bardziej intrygującą i nurtującą długo po seansie filmu.

Obejrzane w ramach 2. American Film Festival, Wrocław 2011 American Film Festival 2011

Zwiastun:

Po tych trzech recenzjach na F ja bym się wręcz zdziwił jakbym w tym filmie dojrzał najmniejszy nawet element sci-fi.

Dodaj komentarz