Zabawki od a) do z)

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Filmy są trochę jak zabawki. A te jak wiadomo mogą być:

a) ładne

b) brzydkie

c) ani ładne ani brzydkie, takie sobie

d) szkaradne

e) mądre

f) głupie

g) ani mądre ani głupie - służące właściwie tylko do zabawy

h) zmuszające do myślenia

i) wyłączające myślenie

j) twórcze

k) zabijające kreatywność

l) oryginalne

m) naśladujące zabawki, które ktoś wymyślił wcześniej

n) solidne

o) szajsowato wykonane

p) takie, którymi pobawisz się godzinę, dwie potem rzucisz w kąt i o nich zapomnisz

r) takie, do których lubisz wracać

s) zrobione tylko po to, by zarobić mnóstwo pieniędzy

t) zrobione z pasją, oczywiście trzeba za nie zapłacić, żeby autor nie musiał dokładać do interesu

u) zrobione przez samo dziecko

w) modne

y) zawsze trendy

z) takie, którymi zabawa jest niebezpieczna

W mojej opinii, spośród wyżej wymienionych kryteriów "Incepcję" opisują: właściwie c), raczej (choć nie za bardzo) h), zdecydowanie m), jednak, co by nie powiedzieć n), nie ma złudzeń, że: p), ponad wszystko s), w związku z tym (sprawny marketing): w).
I tyle.

Zwiastun:

Błyskotliwe :)

Recenzja całkiem l) i zapewne u) oraz t) ;)

Ale nie zgodzę się z m) i proszę Cię, abyś rozwinął.

u) to casus karabinu z patyka, ma to do siebie, że najczęściej podoba się tylko autorowi ew. jego rodzinie:)

co do m) za blisko do "Matrixa" jak dla mnie, za blisko

Wobec tego tylko l) i t) :)

Punktów styczności z Matrixem nie ma wcale tak wiele. W obu filmach bohaterowie wkraczają w wykreowany świat, ale Matriks jest więzieniem ludzkości, a sny - parogodzinnymi konstruktami, które z dodatku Ariadna kształtuje wg swojego widzimisię. Nie ma tu walki człowiek-maszyna, tylko i wyłącznie człowiek, który chce przechytrzyć człowieka.

Uważam, że wątek przełażenia z jednego świata do drugiego to trochę za mało, żeby powiedzieć "za blisko do matrixa".

Spoilery.
Rozkład scenowy Incepcji i Matrixa jest nieco podobny. Oba filmy rozpoczynają sceny akcji , w których nie wiemy o co chodzi, ale jest fajnie. Bohaterowie robią rzeczy nieprawdopodobnie dziwne dla widza w kinie, ale jest to dla nich chleb powszedni i rutyna podczas, której nie zastanawiają się nad niesamowitością swoich wyczynów.
Z begiem minut dowiadujemy się coraz więcej o nowej rzeczywistościach. Nobb prowadzi Adrianę ulicami miasta i tłumaczy jej różne rzeczy, podobnie robi w Matrixie Morfeusz, który również prowadzi na mieście pogawędkę z Neo.
W obu filmach pojawiają się z biegiem czasu nowe postacie, które razem wezmą udział w akcjach kulminacyjnych kończących oba tytuły.

Incepcja zaczynała się całkiem statyczną rozmową z Saito. :) Scena akcji byla jako druga i faktycznie była fajna.

Pogawędka na ulicach miasta jest nieco podobna, z tym że nauczycielem jest tu główny bohater a neofitą - postać drugoplanowa.

Cała reszta to stary dobry schemat kina akcji. W takim Powrocie Batmana czy Piątym elemencie też poznajemy osoby dramatu stopniowo i mamy kulminację.

Można to nazwać rozkładem scen a można strukturą. Mnie najbardziej "Incepcję" do "Matrixa" zbliżało parę rzeczy:

- koncepcja istnienia równoległej rzeczywistości, w której toczy się rodzaj wojny, konfliktu
- sposób wchodzenia w tę rzeczywistość; tu chyba podobieństw jest najwięcej: grupowe zapadanie w sen lub rodzaj hipnozy, obecność techniki w tym procesie i osoby "koordynatora"
- istnienie "myku", który pozwala na powrót do "normalności"
- zakwestionowanie realności życia

Spoilery

Pisałem już o tym w innych postach, ale zgadzam się z bolekczyta. Ja mam wrażenie, że cały film był snem. I w tym momencie podobnie jak Neo, Cobb nie wie, że tak naprawdę śni. Wierzy że jest w rzeczywistości. Z tego snu w Matrixie bohatera wyprowadza Morfeusz (postać z mitologii greckiej), a w Incepcji Ariadna (postać z mitologii greckiej). Pytanie kim jest tak naprawdę Ariadna - wymysłem wyobraźni Cobba? A może jednak osobą z zewnątrz. W mojej interpretacji wymysłem wyobraźni, ale rzeczywiście trzeba by film zobaczyć jeszcze raz, żeby mieć pewność.

Według mnie podstawowy problem, który musi widz rozgryźć w "Incepcji" brzmi: kto miał rację Mal czy Dom? Scena z bączkiem specjalnie zasiewa ziarno niepokoju. Zapewne w całym filmie nie ma odpowiedzi rozstrzygającej, ale ja jednak szukałbym jej raczej w pierwszej rozmowie z Saito.
Ale moim zdaniem to marketingowa ściema. Ludzie o tym dyskutują, czy sen, czy nie sen, inni słuchają i myślą sobie: "Kurczę, trzeba ten film zobaczyć, żeby wiedzieć o czym mówią" i idą do kinowej kasy.

Znaczy daliśmy się wkręcić. Ostatnio chyba o żadnym filmie nie pisze się na Filmasterze tyle co o Incepcji.

Ale co to znaczy "marketingowa ściema"? To chyba dobrze, że film jest niejednoznaczny, niż jakby miał być oczywisty od początku do końca.

Przeczytaj spoilery +

Doktorze, jesteś w błędzie, to JA przyśniłam sobie to wszystko. :)

Przeczytaj spoilery +

Uważam, że teoria mówiąca o tym, że cały film to wielka... uch... wymuszona inspiracja na Cobbie, w której Saito jest architektem, to też całkiem atrakcyjny pomysł. Ale znów nie mamy się o co pokłócić, bo obstawiam jednak sen Cobba, jak pisałam wcześniej.

@esme tak, daliśmy się wkręcić, jak zresztą parę innych osób na całym świecie

Dla pełnej jasności dodam, że numer z bączkiem uważam za wyjątkowo tani chwyt

A wolałbyś klasyczny happy-end? To byłoby jeszcze tańsze chyba.

Każesz mi wybierać między dżumą a cholerą:)

Z dwojga złego lepszy jednak happy-end. Przynajmniej nie czuje się człowiek aż tak rozczarowany takim tanim chwytem jak ten bączek. No ileż można?

A mnie jest wszystko jedno. To największa wada "Incepcji" (zresztą reszty filmów Nolana też) - kompletnie nie obchodzą mnie ich bohaterowie. Szczerze mówiąc mam to gdzieś czy to był sen czy nie...

Dodaj komentarz