Szyfry

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

Ojciec rodziny - Tadeusz (Kreczmar) - wraca do kraju po 20 latach. Wyjechał prawdopodobnie w 1939, może w 38; walczył na afrykańskim froncie, potem Londyn, Paryż - do końca filmu pozostaje obcy - chociaż stara się zrozumieć, jego wysiłki uwidaczniają, że Polska zmieniła się nie do poznania.

'- Każdy żył poniżej swojej wartości. Ambicją było nie mieć ambicji.
- Nie rozumiem tego.
(...)
- Nie rozumiesz co to znaczy przyjąć nieprawdziwe życie za jedyne prawdziwe. Do dzisiejszego dnia żyję poniżej mojej rzeczywistej wartości.'

Ta i inne rozmowy ze starszym synem (Cybulski) krążą wokół poszukiwań młodszego syna, Jędrka - czy raczej jego zabójców, sprawy za którą zginął, sensu działalności AK w ogóle. Choć akcja dzieje się później i tematem jest mała, rodzinna zdrada, tak blisko do atmosfery Popiołu i Diamentu, tamtego żalu, tamtych wątpliwości, tamtej wielkiej zdrady, której nie było jak pomścić.

Do szyfrów i półsłówek, których działacze AK udzielają niechętnie, dochodzą trudniejsze jeszcze do rozszyfrowania sekwencje oniryczne.
Mały chłopiec idzie ze świecą przez las. Jest zima. Snieg leży na ziemi, ale nie pada, chłopiec ma czarne buciki, białe podkolanówki i czarne krótkie spodenki. Ochrania dłonią płomień świecy rozglądając się z pewnym niepokojem, który na razie odczytujemy jako niepokój wyłącznie o ten płomień. Aby nie zgasł. Przechodzi przez rów, być może pozostałości okopów. A więc wojna już się skończyła. Czy po prostu świadomość braku mozliwości wygranej zredukowała opór do absurdu, do pustki, do ośnieżonego okopu, w którym nikt już się nie chroni? I jak rozumieć to malutkie źródło ciepła i życia niesione przez chłopca pośród martwego mrozu? Nagle na planie pojawia się biały koń, ale zanim docenimy w pełni bezsens tego zestawienia wyłaniają się mężczyźni i kolejne konie. Otaczają chłopca, który robi krok do tyłu. Teraz jego niepokój wydaje się być mniej metafizyczny. Mężczyzna w mocno ośnieżonym mundurze prowadzi chłopca do konia. Odjeżdżają do opuszczonego dworu - świeca wciąż się pali, ale zaczyna też padać śnieg.

Póżniejsze sekwencje są coraz bardziej makabryczne, coraz bardziej koszmarne. Atonalna muzyka Pendereckiego potęguję uczucie przerażającej ambiwalencji, chłopiec jest świadkiem rozstrzeliwań, na myśl przychodzi Katyń.
Tadeusz roi sobie te surrealistyczne sceny o czasie, o którym rozsądek milczy. Chociaż chłopiec jest dużo młodszy, niż zaginiony Jędrek, rozpoznajemy w nim utracone dziecko.
Być może niejasność filmu wynika też z cenzury, której obawiał się Has, co wzmaga jeszcze jego przesłanie. W świecie snu można powiedzieć więcej, niż wprost i dlatego cytaty z Anhellego Słowackiego muszą zastąpić własne słowa Hasa, a koszmarne wizje - prawdę, której żaden z działaczy nie jest w stanie Tadeuszowi wyjawić.