Wilk w byczej furze

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

Kto widział Skowyt I, Skowyt II, Skowyt III ( i tak dalej), ten będzie wniebowzięty, o ile oczywiście ta wilko-i-nie-tylko-łacza epopeja przypadła mu do gustu. Kto nie widział, a lubi, żeby krew i gorzała się lała, ten też nie wyjdzie z kina zawiedziony.
W górnolotnych słowach można by tu mówić o autoironicznym kiczu, o grze z konwencją gatunku, ale po co. Postawmy sprawę jasno: to nie jest górnolotny film, więc bez sensu popisywać się w recenzji intelektem.
Bo też nie ogląda się go przecież, aby zaspokoić te wyższe, ważkie potrzeby intelektualnej stymulacji. Ogląda się go, żeby się pośmiać z wilkołaka, który odbiera telefon na posterunku policji i warcząc do słuchawki zapisuje zgłoszenie włamania. Ogląda się go właśnie po to, żeby przez te sto ileś minut nie musieć myśleć i dobrze się bawić. I jako czysta rozrywka ten film się sprawdza doskonale.
Można od niego zacząć przygodę z wilkołaczym światem, można ją z nim doskonale kontynuować, jedno jest pewne - raczej nikt po nim nie postanowi pożegnać się z tym wdzięcznym tematem. Szczególnie, że za rok ma pojawić się druga część.