doktor pueblo

napisał o The House That Jack Built

Najnowszy film Triera pod wieloma względami przypomina Nimfomankę, stanowiąc z nią niejako dyptyk o seksie (Nimfomanka) i przemocy (The House...). W obu filmach głównym bohaterem jest osoba uzależniona, w obu opowiada ona nieznajomemu o kilku swoich "przygodach". Jakkolwiek oglądanie "The House that Jack Built" było znacznie "przyjemniejsze" od Nimfomanki, więcej tu udanych żartów (no i całość jest krótsza), to jednak generalnie Trier oboma tymi filmami strasznie się obnaża. Dawniej, gdy kręcił enigmatyczne filmy bez bezpośredniego komentarza (jak np. Idioci), przynajmniej można było się spierać, czy artysta miał, czy nie miał coś ważnego do powiedzenia. Teraz, gdy mówi to wszystko wprost, niestety nie ma wątpliwości (że nie). Oba filmy są okropnie pretensjonalne i nawet dystans, który Trier ma do siebie, nie jest w stanie ukryć faktu, że banał goni tu banał, a głębia dyskursu mogłaby imponować u nastolatków, ale u dorosłego artysty niestety wprawia w zażenowanie.