Nie jestem terrorystą, jestem idiotą

Data:
Ocena recenzenta: 5/10

Obejrzałem bollywoodzki dramat miłosny - My Name Is Khan. Jestem z siebie dumny. To był mój pierwszy raz. Wzruszyłem się aż za bardzo.

"Ten film jest dziełem fikcji. Jego bohater cierpi na syndrom Aspergera. Twórcy starali się ukazać tę dolegliwość jak najwierniej". Czy im się to udało? Mam wielkie wątpliwości bo wydaje mi się, że aktor grający bohatera wcielił się raczej w idiotę, ale niech to ocenią specjaliści.

Kochająca Matka Indyjka nauczyła syna modlitw i przystosowała go do życia w świecie pełnym żółtej barwy lepiej niż sama natura. Nauczyła go także kochać i przytulać się. Umiejętność ta pozwoliła mu dotrzeć do samego prezydenta jueseja. Czy to możliwe? Nie wiem, ale brzmi znajomo.

Wielkim atutem tego filmu jest urocza Kajol w której też bym się zakochał gdybym był głównym bohaterem. A główny bohater, którego gra jej słynny partner sceniczny Shah Rukh Khan znany z wielkiego przeboju pt. "Czasem słońce, czasem deszcz", notuje w swym dzienniku: "Teoria rezonansu zakłada, że niektóre dźwięki przyspieszają bicie serca. W moim przypadku Mandiro takim dźwiękiem był twój śmiech". W moim przypadku było tak samo więc moja recenzja daleka jest od obiektywności. Bardzo mi się podobało, że Mandira i Khan ożenili się i mieli seks. Serce mi drgnęło tak było pięknie.

Jednak po jedenastym września wszystko się zmieniło bo Khan był muzułmaninem ale nie terrorystą i niestety nie wszyscy o tym wiedzieli. Bajka stała się niekoszernym koszmarem składającym hołd słynnemu aktorowi, który także ożenił się skandalicznie (on muzułmanin, ona wyznania hinduistycznego).

Żeby nie być zanadto złośliwym na koniec dodam coś miłego. Twórcy starali się opisać coś, czego nie można osiągnąć nienawiścią, coś tak bardzo oczywistego jak miłość. Oczywiście film skończył się miłośnie i się popłakałem więc chyba się udało.

Zwiastun: