Ktoś mi zaYumał 18zł

Data:
Ocena recenzenta: 3/10
Artykuł zawiera spoilery!

To jest trochę tak, jak z reprezentacją Polski w piłce nożnej. Co cztery lata ta sama historia, bo w sumie nie grają przecież najlepiej i nigdy nie grali, ale może tym razem. I nadzieje we mnie wzbierają niesłychane, że może się uda, że będzie na co popatrzeć. I później to samo co zwykle.

Nie inaczej było z kolejnym polskim filmem. Lubię chodzić na polskie produkcje do kina, ale od jakiegoś czasu jest naprawdę bardzo słabo... Z nadzieją mimo wszystko wybrałem się do kina na "Yumę", zachęcony fajnym trailerem i pozytywną recenzją przeczytaną na Filmasterze. No i zaczęło się...

Ja nie wiem, czy każdy polski film musi mieć w sobie to cierpienie i mękę? Bohaterowie zawsze umęczeni, uciśnieni i bez perspektyw na przyszłość. Wieczna gehenna. No ale mniejsza o to.

Jakub Gierszał, jeśli wierzyć plakatom, "dużo bardziej przekonujący niż w Sali Samobójców". No cóż, czytałem wiele pochlebnych recenzji tego filmu i spotkałem naprawdę sporo osób, którym się on bardzo podobał, ale za żadne skarby nie potrafię go docenić. Temat może i na czasie, nietypowy i chwytliwy. Fajne animacje, zgadza się. Ale ludzie - Gierszał przecież w ogóle nie ma żadnego warsztatu! Jest ucieleśnieniem wszystkich zmór polskiego filmu: fatalnie wypowiadane dialogi, twarz całkowicie bez wyrazu, praktycznie brak jakiejkolwiek mimiki, a grane przez niego postacie praktycznie nie mają charakteru. Cały czas wydaje mi się, że jest lekko wycofany i gra "na chillu". Ale co ja się tam znam.

W każdym razie, w "Yumie" jest podobnie, jeśli nie tak samo. Nie potrafię się do tego człowieka przekonać i według mnie WSZYSCY, ale to dosłownie WSZYSCY INNI aktorzy grają od niego w tym filmie dużo lepiej. Każda postać jest dużo bardziej wiarygodna. Za każdym razem jak Gierszał otwiera usta, zżymam się i czuję piasek w zębach. Cały film na jednym wyrazie twarzy i kilku minach przed lustrem.

A film sam w sobie - no cóż, fabuła w sumie opowiedziana w trailerze. W zasadzie w filmie jest gorsza, w trakcie wieje nudą. Nie dzieje się w zasadzie nic ciekawego, poza paroma w miarę udanymi żarcikami, a przy scenie łóżkowej Gierszała i Figury oklapło mi wszystko, co mi mogło oklapnąć.

Może i ta produkcja ma ambicje, ale są chyba zbyt głęboko dla mnie schowane. Podsumowując, rozczarowanie to może zbyt wielkie słowo - raczej podtrzymanie niskiego poziomu naszych ostatnich rodzimych produkcji.

Zwiastun:

Niby cierpienie i męka, bo tak powiedziane, ale na ekranie próżno szukać. Ja z kolei tego porządnego, mocnego i dobrze zagranego cierpienia i męki w polskim kinie szukam, ale na tej płaszczyźnie każda kolejna nowa polska produkcja, którą widziałam, rozczarowuje.

Dodaj komentarz