Dzikie pola

Data:
Ocena recenzenta: 5/10

Kiedy stary Lewenfisz umiera władzę na granicy polsko-radzieckiej przejmują kobiety. Głową bandyckiego rodu zostaje Róża, która zaczyna wprowadzać nowe porządki. Chce rozpocząć przemyt narkotyków do Sowietów. Na drodze staje jej nie tylko Lew, partner z drugiej strony granicy, ale też rodzinne animozje, przypadek i bracia syjamscy chcący za wszelką cenę się wzbogacić. 

Awanturnicza saga o gangsterskim rodzie, ekscentrycznych fotografach i pionierce policji? Brzmi jak przepis na udane rozrywkowe kino. Magnezja Macieja Bochniaka proponuje widzom easternowy western na obrzeżach II Rzeczpospolitej. Niestety jest nie tylko tym, ale też komedią i to rodzi wyłącznie problemy. Prezentowany humor znajdzie swoich zagorzałych obrońców, ale nie da się ukryć, że blisko mu do polskiego kabaretu, którego szczytowym osiągnięciem jest chłop przebrany za babę. Tym razem w tej roli występuje Borys Szyc. Z poczuciem humoru niżej podpisanego rozminął się wyjątkowo mocno. Kiedy Bochniak nieco poważnieje pokazuje, że jest jednym z nielicznych polskich reżyserów, którzy mogliby nakręcić świetne, nowoczesne kino gatunkowe. Westernowa wyprawa na “nasze” dzikie pola naprawdę mogła wypalić. Koncepcja gry gatunkami filmowymi zaadaptowanymi do rodzimych warunków jest świetna. Tym bardziej, że na warsztat wzięty został spaghetti western sam stanowiący intrygujące rozwinięcie amerykańskich konwencji. Jeżeli dodać do tego silne kobiece bohaterki mamy produkcję, która mogłaby ustanowić nowy standard polskiego kina rozrywkowego.

Disco polo było filmem ambitnym, również realizacyjnie. Tej ambicji nie zabrakło i tym razem. Kostiumy i scenografia nie trzymają się kurczowo realiów międzywojnia, a przesuwają je w kierunku fantazji. Wydaje się, że bazą dla scenografów była twórczość Jerzego Hasa. Kresowe polsko-żydowskie miasteczko bez problemu mogłoby znaleźć się w Sanatorium pod klepsydrą. Sprawdza się również ciepły "meksykański" filtr nałożony na obraz, który sprawia, że całość nabiera egzotycznego sznytu. Co do zasady nie zawodzi też charakteryzacja. Maja Ostaszewska w rudych włosach wygląda tak złowieszczo, że wszystkie kobiety mafii mogą się schować. Widać, że więcej serca włożono w postaci żeńskie. Agata Kulesza w roli policjantki Kochaj w końcu może założyć jakiś ciekawy kostium, a nie garsonkę czy habit. Pochwały należą się Małgorzacie Gorol, która mimo świetnej passy na deskach teatrów rzadko kiedy mogła w pełni zaprezentować swoje umiejętności na wielkim ekranie. Stworzona przez nią postać jest wyrazista, ale też emanująca wewnętrzną determinacją. Jest też słoń w tym składzie porcelany, czyli Borys Szyc. Dobrze zagrana rola w dragu byłaby czymś naprawdę nietuzinkowym. Niestety nie mamy do czynienia z takim przypadkiem. Szyc jako Zbroja nie gra kobiety, on ogrywa damskie ubrania, włosy i makijaż, ale nie ma w tym żadnej esencji. Jest wyłącznie komiczny efekt, który ma zostać uzyskany w połączeniu z męską fizycznością aktora. Nawet Bareja przy tej postaci wydaje się postępowym autorem ciekawiej pokazującym płeć kulturową.

Polska część filmu została przedstawiona w szczegółach i całkiem starannie zrealizowana. Wszystko co znalazło się po drugiej stronie granicy niestety rozczarowuje. Polacy mają jakieś ambicje, oczekiwania, zasady. Sowieci, no cóż, gwałcą i piją. Rozumiem grubą kreskę, ale ten brak symetrii jest rażący. Po polskiej stronie mamy piękne i groźne siostry Lewenfisz, po radzieckiej groteskowego Lwa i to zagranego przez Andrzeja Chyrę tak, jakby trudno mu to przychodziło i bardzo chciał się napić, ale niestety nie mógł. Trudno nie zauważyć imperialnego spojrzenia, poczucia wyższości wobec wszystkiego, co znajduje się na Wschodzie. Wątpliwe, żeby tak myśleli Lewenfiszowie, to raczej coś pochodzącego od reżysera i scenarzystów. 

Jest w Magnezji kilka świetnych scen: spalenie chłopskiego domu, przyjazd policjantki, jazda konna w slow motion. Za każdym razem jednak są dyskwalifikowane nie tylko przez nieudane żarty, ale też nadmiar wątków. Trudno przejść obok tego filmu obojętnie, jednak najlepszym współczesnym dziwnym obrazem wciąż jest Hiszpanka. Wielkopolska dostała już swój film, Kresy na coś intrygującego muszą jeszcze poczekać.