Lód i lud

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

Kino radzieckie uwielbiało robotnicze tematy, ale bardziej interesowały go masy niż jednostki. Siergieja Dworcewoja w Ajce obchodzi wyłącznie człowiek. Dla swojej bohaterki potrafi zrezygnować z wielu rzeczy: kontekstu społecznego, perswazyjnej siły, ale też wizualnej atrakcyjności.

Ajka to imigrantka z Kirgistanu. Pracuje na czarno w Moskwie. Jej sytuacja komplikuje się kiedy rodzi dziecko, a długi stają się coraz większe. Ucieka przed wierzycielami miotając się od jednego nieuczciwego pracodawcy do drugiego szukając jakiejkolwiek roboty. Choćby za najmarniejsze pieniądze. Film Siergieja Dworcewoja to odyseja po zapleczach barów, myjniach samochodowych, zasypanych śniegiem chodnikach i obskurnych hostelach dla "nielegalnych". Nie jest to przyjemna wycieczka i niestety można w czasie jej trwania natknąć się na kilka banałów. Jednym z nich jest wątek kliniki weterynaryjnej. Uwielbiana w ostatnich latach klisza służąca do pokazania, że w zamożnych społecznościach niektórych ludzi traktuje się gorzej niż zwierzęta.

Ajka broni się radykalnie nieprzyjemną formą. Kamera jest tak blisko bohaterki, że prawie ją dotyka. Niemal nigdy nie widzimy jej postaci w całości, cały czas pokazywana jest w zbliżeniach. Długie, ziarniste ujęcia pokazują rosyjską rzeczywistość brzydszą niż jest naprawdę. Dworcewoj korzysta ze zdobyczy naturalizmu. Pod jego kamerę-mikroskop trafia jedynie wycinek świata, ale też fragment historii. Nie poznajemy ani jej początku, ani zakończenia. Takie rozwiązanie ma swoje mocne strony. Dzięki niemu możliwe jest uniknięcie zarzutu taniej publicystyki. Skupienie na jednej osobie jest bardzo cenne, zwłaszcza w rosyjskim kontekście, który woli masowe zrywy niż indywidualne walki.

Film Dworcewoja sporo by stracił, gdyby przed kamerą wystąpił ktoś inny niż Samal Jesljamowa. Nagroda aktorska w Cannes była zaskoczeniem, to dopiero drugi film, w którym wystąpiła. Jej rola niewiele ma wspólnego z gwiazdorskim blichtrem. Jest bardzo fizyczna. Jesljamowej dobrze udaje się pokazać zmęczenie i ból, których doznaje bohaterka. Na duchową głębię nie ma tu czasu. To luksus, na który Ajki po prostu nie stać.Inaczej niż widzów, którzy film obejrzą. Jest coś perwersyjnego w oglądaniu cierpienia tej kirgiskiej migrantki, kiedy siedzi się w mniej lub bardziej wygodnym kinowym fotelu. Szlachetne intencje i formalna odwaga sprawiają, że Dworcewoj może skutecznie unikać zarzutu o tworzenie "pornografii cierpienia". Jednocześnie Ajka nie jest filmem na tyle mocno angażującym, by realizować ambicje kina społecznego. To po prostu opowiedziana w ambitny sposób prosta historia. Tylko i aż tyle.