Łódzki kapitalizm

Data:
Ocena recenzenta: 9/10

Nie lubię ekranizacji lektur szkolnych, zazwyczaj są to wizualne bryki, by uczniowie nie musieli czytać książki. Dlatego zazwyczaj omijam je szerokim łukiem. Jednak po dość radykalnej rekomendacji Umbrina, nie mogłem po "Ziemię obiecaną" nie sięgnąć. Tak naprawdę nie mam odpowiednich kompetencji, by się wypowiadać na temat tak wybitnego dzieła, ale głupio by taki film został bez notki na filmasterze (uśmiechy do redakcji), bez względu na jej poziom.

"Ziemia obiecana" to historia powstawania bogactwa Łodzi, budowy kolejnych fabryk i budowania kolejnych fortun na tkaninach. W ten sposób zaopatrywano w materiały ogromne zapotrzebowanie cesarstwa rosyjskiego, do którego w tamtym czasie te tereny należały. Przemysłowcy błyskawicznie zdobywali majątki by, co nie było bardzo rzadkie jeszcze szybciej je stracić. Polskie interesy w dziewiętnastym wieku są dla mnie tematem niezwykle ciekawym. Nie twierdzę, że nie podejmowanym, ale kiepsko wrośniętym w narodową mentalność.

Jaki mamy obraz Polaka żyjącego pod zaborami? Powstaniec, konspirator, ewentualnie normalny człowiek próbujący normalnie żyć (taki nadniemeński Korczyński dla przykładu), co uniemożliwiają mu władze. Zupełnie zapomianmy, że często ludzie zesłani na Sybir tam zostawali dłużej niż okres obowiązywania kary by robić interesy. Paraodksalnie Syberia miała dwa oblicza, z jednej strony straszliwej kary, z drugiej była to kraina wielkich możliwości, gdzie dorobienie się było możliwe. Niezwykle interesujący jest przypadek Alfonsa Koziełł-Poklewskiego, nazywanego "wódczanym królem Uralu", kontrolował znaczną część przemysłu alkoholowego w Rosji, a ten rynek już wtedy był ogromny.

Poza ogromnym Dzikim Wschodem imperium Romanowów miało swój Dziki Zachód - Łódź. Miasto powstałe praktycznie z niczego by zaspokoić tekstylne potrzeby tego ogromnego państwa i które dzięki dziełu Reymonta miało stać się synonimem zachłanności. O "Ziemi obiecanej" krążyły pogłoski, że została napisana na zlecenie Romana Dmowskiego, ale myślę, że on sam byłby bardziej zadowolony z filmu Wajdy.

Społeczeństwo Łodzi było silnie spolaryzowane, na jednym biegunie widzimy lodzermenschów - kapitalistów, na drugim - robotników. Gdy jedni zarabiali miliony, drudzy umierali przy maszynach, albo z głodu. Na uwagę zasługuje sposób ukazania bogatych sfer, bogactwo materialne w ogóle nie łączy się z bogactwem ducha, co świetnie ukazuje scena w teatrze, w której elita miasta zachowuje się jak banda uliczników. Pałace fabrykantów, mimo że niezwykle bogate, są kiczowato przeładowane. W filmie możemy obejrzeć autentyczne wnętrza pałacu Izraela Poznańskiego, którego widok był dla mnie dość mocnym doświadczeniem (mam nadzieję, że Łodzianie mi wybaczą). Żony milionerów są albo głupie, albo niewierne, często jedno i drugie. Arystokracja, dla której Łódź nie jest naturalnym środowiskiem jest niemrawa, przywiązana do tradycji,odcinająca się od wszelkich działań.

Reżyser zdecydował się na odważne postępowanie z tekstem literackim, co liczę in plus, chociaż poczyna sobie dużo śmielej niż zwykle. Adaptacje Wajdy polegają zwykle na zmianie kolejności scen. Wiem, że to straszliwe uogólnienie, ale tak było w "Weselu", "Pannach z Wilka" i gdyby nie protesty Lema byłoby w "Przekładańcu". Tutaj wydobyto na pierwszy plan wątek społeczno-polityczny, znacząco go wyostrzono, co wiązało się z odstępstwami od treści książki.

Zastosowano dwa doskonale dobrane motywy muzyczne, łagodny i ostry. Walc pojawia się w momentach szczęścia, spotkaniach z narzeczoną, drugi podkreśla drapieżność miasta. Aktorstwo jest najwyższej próby, zwykle irytujący Olbrychski gra znakomicie, świetnie sekundują mu Seweryn i Pszoniak, a Kalina Jędrusik znakomicie odnalazła się w roli niewiernej żony przemysłowca.

Film niemal doskonały, gdyby nie to społeczne zacięcie Wajdy, momentami nieco przesadza, zakończenie wręcz wydaje się propagandowe, Trochę razi też kilka scen np. ta, w której maszyna rozbiera dwóch ludzi na półtusze. Poza tym jest to film świetnie zrealizowany, w którym genialnie współgrają ze sobą warstwa wizualna i narracyjna.

Zwiastun:

Nie musisz się tłumaczyć, serio :)
Bardzo sympatyczna notka o bardzo dobrym filmie. No i już mamy recenzję "Ziemi obiecanej" na Filmasterze!

Ilość drugoplanowych perełek aktorskich w tym dziele jest niesamowita ( Pieczka, Dykiel, Zapasiewicz, Łapicki, Fronczewski itd... ). Tylu świetnych aktorów grających jak z nut w jednym polskim filmie, to chyba można znaleźć tylko w "Rękopisie...". Hasa, albo w pierwszej części "Psów" Pasikowskiego ( to ten szósty tytuł, który by uzupełnił filmotekę przybysza z kosmosu ). Notka bardzo dobra.

Uśmiechy od redakcji :) Bardzo fajna notka.

Dzięki za miłe słowa :P

Zgadzam się - świetny film.

Co do sceny, w której maszyna rozrywa dwóch ludzi, to pamiętam, że w książce też zrobiła na mnie silne wrażenie. No cóż, to naturalizm...

Irytuje Cię Olbrychski? Mnie najwyżej to denerwuje, że poczuł się największym aktorem i trochę czasami przesadza. Ale jak sobie przypomnę jego role w "Potopie", "Weselu" czy teraz tę w "Ziemi obiecanej", to jestem w stanie mu tamto zapomnieć ;)

Grafoman

Dodaj komentarz