Wielki Błękit

Data:
Ocena recenzenta: 10/10

Luc Besson bardziej jest znany dzięki Piątemu Elementowi, Taxi, Nikicie czy wyśmienitemu Leonowi Zawodowcowi. Prawda jest jednak taka, że nawet bardzo wyjątkowy Leon Zawodowiec jest nie sięga tak głęboko w ludzka naturę jak niepowtarzalny Wielki Błękit.

Film zaczyna opowieść o głównych bohaterach od okresu, w którym tak naprawdę swoje źródło mają wszystkie nasze lęki, fobie i pragnienia - w dzieciństwie. Poznajemy tu Włocha Enzo (chyba najlepsza rola Reno) i Francuza Jacques'a. Pokazanie postaw i zachowań bohaterów filmu w tym okresie definiuje ich lepiej niż 10 minut gadania lektora. Genialnym można nazwać zabieg pokazania tej części opowieści jako filmu czarno-białego. Dodatkowo pozwala to Besson'owi zagrać z widzem, które ma wrażenie, że ogląda naprawdę stary film.

Reszta filmu jest już w kolorze, co nie oznacza, że film przestaje być wyjątkowy. Bardzo wyraźnie zarysowane postacie dają więcej doznań niż godzina efektów specjalnych. Enzo, Jacques i Johanna reprezentują trzy odległe światy. Dynamiczny, rzucający się w oczy i dominujący otoczenie Włoch z południa Enzo, spokojny i opanowany, najbliższy przeciętnemu europejczykowi Francus Jacques oraz naiwna i zagubiona w swój amerykański sposób mieszkanka Nowego Jorku (ze stojącymi jeszcze dwoma symbolami ekonomicznej potęgi ameryki w tle). Pokazanie całego wydarzenia z tych trzech perspektyw daje pełen obraz, pozwalający twórcy przekazać w pełni swoją wizję bez infantylnego narzucania się widzowi w stylu Stevena Spielbierga. Pozwala nam samodzielnie odkrywać opowieść, ale bez tracenia kontaktu z głównym wątkiem.

Wielką zaletą filmu są naprawdę wyjątkowe zdjęcia. Większość filmu dałoby się z przyjemnością obejrzeć z wyłączonym dźwiękiem, co jednoznacznie świadczy o kunszcie zarówno autora zdjęć jak i samego Bessona. Nie polecam jednak takiego zabiegu, gdyż muzyka Erica Serra wręcz "umagicznia" film. Po obejrzeniu filmu trzeba zwalczyć w sobie chęć rzucenia pracy, wyjechania nad Adriatyk i pozostania tam do końca życia.

Nie potrafię znaleźć słabego punktu filmu. Naprawdę dramatyczna treść jest podana w pełnej humoru, bardzo zjadliwej formie. Sceny z japońskim nurkiem, albo z Enzo ukrywającym przed matką, że niby nie je nie jej spaghetti, długo pozostają w pamięci rozbawiając wielokrotnie.

Nie mogę zrozumieć tylko, czemu nie można tego najlepszego (IMHO) dzieła tego kasowego reżysera kupić w naszym kraju. Chyba najlepszym rozwiązaniem będzie, że zakończę tą notkę w tym miejscu, gdyż niestety nie ma możliwości wyrażenia w języku kulturalnych ludzi tego co myślę o polityce wydawniczej naszych dystrybutorów.

Zwiastun:

Faktycznie jest problem z kupnem tego arcydzieła. Jakiś czas temu wyszła nawet wersja rozszerzona z polskimi napisami, ale szybko się rozeszła.

No właśnie stałem się posiadaczem niemieckiej wersji kupionej na allegro, bo inaczej się nie dało znowu filmu legalnie obejrzeć. Dobrze, że choć w niemieckiej wersji są polskie napisy, chwała za to sojusznikom zza odry.

Dodaj komentarz