Być kobietą... wysoką

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

"Wysokie dziewczyny" nie jest dokumentem przełomowym, ale ciekawość zrobiła swoje. Poszedłem i faktycznie nieco ją zaspokoiłem - trochę już wiem, jak to jest być kobietą (wysoką).

Reżyserka miała w realizacji tego filmu pewien interes, ponieważ sama jest wysoka, a jej dorastająca - nomen omen - córka także wystaje ponad przeciętną. To jej pierwszy dokument oparty o osobiste doświadczenia.

W filmie dotarła do dziewczyn w różnym wieku w kilku krajach i zajmujących się różnymi rzeczami. Jedyna łącząca je cecha to wysoki wzrost. Niby dobrze jest być wysoką, a piętnuje się tylko niski wzrost, ale to prawda względna - powyżej 178-180 cm (rzecz bardzo indywidualna) przestaje być miło.

Bycie wysokim facetem też nie jest zupełnie bezproblemowe, o czym przypominam sobie zadziwiająco rzadko: zmywanie w standardowym zlewie paskudnie przygina plecy, w tramwaju albo autobusie trudno normalnie usiąść, a w kinie zdarzyło mi się usłyszeć, co robią koszykarze kiedy nie trenują koszykówki ("chodzą do kina"...). Ale doświadczenie wysokich kobiet, przynajmniej jeśli wierzyć filmowi, dotyczy głównie relacji społecznych.

Jeśli nawet sama bohaterka czuje się ze swoim wzrostem dobrze, to okazało się na przykład, że jej matka tego w rzeczywistości nie akceptuje, tylko nie chciała córce zaoszczędzić przykrości. Może i dobrze zrobiła, bo dorosła już dziewczyna napisała książkę na ten temat i bardzo zdziwiła się tym matczynym sekretem, odkrytym przy okazji realizacji filmu.

Wiele wysokich męczy się ze swoim wzrostem. Dziewczyny w wieku dojrzewania starają się nawet na to leczyć, co może być w przyszłości przyczyną kłopotów - zarówno zabiegi skracania rzepki jak i kuracje hormonalne miewają poważne skutki uboczne.

Najciekawsza moim zdaniem jest modelka Tiiu Kuik. Podobno z początku twierdziła, że nie ma problemu ze swoimi 185 cm, ale w trakcie kręcenia filmu zaczęła się coraz bardziej burzyć. Agencja modelek kilkakrotnie groziła, że jeśli jeszcze urośnie, straci pracę. To urocza, bardzo zabawna i ironiczna osoba. Jej zdaniem wysokie dziewczyny powinny nosić buty na obcasie, bo to paradoksalnie je usprawiedliwia (na płaskim obcasie byłoby: "rany, nawet w klapkach jest taka wysoka!"). Nawet uroda jej nie pomaga, ponieważ mężczyzn generalnie taki wzrost odstrasza. Jest jeszcze gorzej - dzięki temu, że w tym zawodzie jest się często komplementowanym, nabrała pewności siebie, a wysoka, piękna, pewna siebie babka paraliżuje facetów podwójnie...

Wydawałoby się, że fizyczne cechy nie powinny robić takiej różnicy w odbiorze człowieka, ale wzrost niesamowicie mocno sugeruje dominację - lub podległość. Wymowny jest przykład z wpisywaniem frazy "tall girls" w wyszukiwarce - podpowiedzi dotyczą wyłącznie takich sytuacji, kiedy wzrost jest niemal seksualnym fetyszem.

Podobało mi się, że w filmie znalazło się miejsce na rozmowy z obecnymi lub byłymi partnerami wysokich kobiet. Jeden z nich przyznał, że swego czasu instynktownie starał się trochę "podwyższyć" ze względu na swoją dziewczynę, inny nie bardzo wierzył, że taka babka mogła się nim zainteresować, i podejrzewał, że chodziło o jego kumpla o tym samym imieniu.

Reżyserce udało się nawet doprowadzić do spotkania nastolatki grającej w koszykówkę z modelką - ze względu na odległości tylko to jedno doszło do skutku. Oczywiście łatwo poznały się w tłumie na ulicy. =}

Film "Wysokie dziewczyny" jest o tyle dobry, że różnorodny - odwiedzamy Stany Zjednoczone, Niemcy i Austrię, a fizyczność odciska się na bohaterkach bardzo podobnie. Bardzo dobre były animowane przerywniki podłożone pod komentarz psycholożki. Film by moim zdaniem zyskał, gdyby więcej miejsca poświęcić na takie podsumowania, a tak wprawdzie odkrywa niezwykły problem, o którym nawet bym nie pomyślał, ale sprawdza się raczej jako dokumentacja i pewnie wsparcie dla kobiet odczuwających nadmiar centymetrów wzwyż. Innych widzów zostawia trochę z boku.

W piątek siedziałam za "koszykarkami" na "Norwegian Wood" w Muranowie. Pierwsze 20 minut filmu obejrzałam zgięta w pół, z wyciągniętą do góry szyją. Dopiero po jakimś czasie "koszykarka" która siedziała przede mną, nieoczekiwanie przechyliła się w prawo, umożliwiając mi "przytulenie się" do (siedzącej po mojej lewej stronie) Idy i w miarę normalne oglądanie (skrętu szyi i tak dostałam, ale przynajmniej mogłam się oprzeć). Także indeed - wysoki wzrost to poważny problem społeczny.

No wiem, sytuacja jest patowa, bo jestem przeciwna dyskryminacji kogokolwiek, tym bardziej w kinie. Zgięty kręgosłup i skręconą szyję trzeba chyba wpisać w ból istnienia. :)

Albo chodzić do kina z poduszką. :> Ja siadałam na zgiętych nogach, jak nic nie widziałam, bo wcale nie taki wysoki chłopak siedzacy przede mną nagle się prostował. W Multikinie, gdzie spadek jest duży. Ech :(

Czyli jednak bycie wysokim ma swoje plusy ;)

Przeszkadzanie innym? :>

Wybaczcie.. ale jako skrajne przeciwieństwo osoby wysokiej, chodzenie do kina i na koncerty psują mi nawet osoby średniego wzrostu.

Miałem raczej na myśli widzenie filmów w kinie i brak konieczności wąchania ludzi w zatłoczonym pociągu, ale przeszkadzanie innym też może być plusem ;)

Poduszkę na festiwalach bardzo często ze sobą noszę i osoba, która siedzi za mną w związku z tym mnie nienawidzi:>

@Lamijka Ty jesteś tak cudownie kompaktowa, że aż Ci zazdroszczę umiejętności zwinięcia się w kinowym fotelu. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że często masz za nisko i że nie jest Ci wygodnie. Ja przy średnio zapełnionej sali mam jednak komfort. Generalnie wszystkie sale kinowe powinny być takie jak te w Cinema City Arkadia - z dużą ilością przestrzeni i wyraźną różnicą poziomów.

Dodaj komentarz