[31WFF] Drwal w stylu gangsta

Data:
Ocena recenzenta: 5/10

Przeczytawszy opis tego filmu w gazetce festiwalowej wyobraziłam sobie jego bohatera jako kolejnego Unabombera, drwala, który naczytał się esejów Thoreau, takich jak „Walden” i „Obywatelskie nieposłuszeństwo”, a teraz chce zmienić świat. Przed oczami miałam już dziarskiego drwala walczącego z systemem, wyrębującego sobie swój kawałek wolności w tym okrutnym świecie. Jakże się pomyliłam!


Bob gra w golfa

Tytułowy Bob o swojsko brzmiącym nazwisku Tarasuk jest szefem dwuosobowej firmy, w której pracuje on i jego syn. Jak się okazuje – niełatwo być drwalem, szczególnie staroświeckim, który myśli tylko o ścinaniu drzew i tylko na tym się zna. Dziś trzeba się umieć sprzedać, czyli „być profesjonalnym”. Bob nie potrafi być profesjonalny. Bob próbuje być sobą. Jego bunt, który gdzieś tkwi między wierszami opisu w gazetce festiwalowej, sprowadza się do olewania marketingu, słuchania gangsta rapu, grania w golfa i jeżdżenia zimą na skuterze, co wywołuje złośliwy chichot wśród jego kolegów z branży. Bob jest też bardzo uczuciowy, co widać szczególnie w jego ciepłym stosunku do hodowanych przez niego na famie zwierząt oraz w stosunku do syna, któremu udziela zbawiennej rady dotyczącej zmiany zawodu.

Fabuła filmu jest nikła, a sama jego realizacja stwarza wrażenie, że ogląda się dokument. Przez pierwsze minuty seansu miałam dysonans poznawszy, bo wiedząc, że przyszłam na film fabularny, oglądałam film do złudzenia przypominający dokument. Tym bardziej, że mężczyzna grający Boba Tarasuka w rzeczywistości nazywa się Bob Tarasuk, aktor grający jego syna Matta poza planem filmowym to również Matt, a filmowa żona Polly ma IRL na imię Polly. Tak naprawdę Bob Tarasuk jest drwalem i farmerem, a Matt jego zięciem i łączy ich wspólna firma. Styl kręcenia również przypominał dokument, kamera podążała za bohaterem towarzysząc mu w codziennym życiu.

Życie Boba to nie przelewki, walczy z naturą, żyje blisko niej, jednocześnie ją kochając, rozumiejąc i wycinając. Nie boi się ciężkiej pracy, która jednak nie zawsze się opłaca. Ledwo wiąże koniec z końcem, więc postanawia zaryzykować i wszystkie oszczędności postawić na jeden biznes, żeby w końcu się odkuć. O ironio, los rzuca mu kłody pod nogi.

Za ten film jego reżyser Diego Ongaro otrzymał w tym roku Kryształowy Glob. Gratuluję.

Film widziałam na 31. Warszawskim Festiwalu Filmowym w sekcji Odkrycia.

Zwiastun:

Chyba poszukam i zerknę na film. Ciekawy opis filmu tak wogóle:-)

Dodaj komentarz