Posolić, rozum odstawić i rozrywka zapewniona

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

I znów Biały Dom zagrożony a prezydent do zabicia. I znów Stany Zjednoczone grają rolę zagrożonego świata. A Rosja jest tym złem wcielonym. Witam w amerykańskim uniwersum.

Więc to klasyczny film o superagencie z gatunku Nieprawdopodobnego.
Posiada wszystko co wymagane, imponującą scenę pościgu i niemożliwe mordobicia i zadymy, w których jedna baba potrafi znokautować całą najbliższa prezydencką ochronę. Jeżeli chcecie się dobrze bawić, musicie odstawić swój rozum i oddać się filmowi. Często to właśnie braku realizmu się najczęściej czepiają poirytowani widzowie. A ja nie rozumiem czemu. Reżyserzy takich filmów wyraźne zaznaczają, że im na tym niezależy, więc szkoda nerwów. Oczywiście kompletną fantazją to też nie jest, w jakimś stopniu musi jednak zachować sensowną spójność. I taki też jest.
Pomijająć ten cały szkopuł, film z pewnością spełnił swą powinność, był bardzo rozrywkowy. Nastawiłam się tak jak się powinno nastawić na klasyczne kino rozrywkowe i się wciągnęłam.

Wbrew pozorom, pomimo wyżej wymienionych schematów film nie był przewidywalny. Już kilka razy w trakcie filmu myślałam, że rozgryłam całą fabułę, ale po chwili nastąpiły różne zwroty akcji i na nowo próbowałam rozpracowywać historię. Choć koniec końców gdy z powrotem wprawiamy rozum w ruch, zdajemy sobię z tego sprawę, że mogliśmy się tego domyśleć . I mi to nie przeszkadza, trudno dzisiaj zrobić coś całkowicie zaskakującego i oryginalnego. Co najwyżej się odświeża dobre pomysły.

Salt jest jak Jason Bourne tyle, że z waginą, jak ktoś skomentował na IMDB. To naprawdę niezły film akcji, spróbuję nawet stwierdzić, że jest lepszy niż Bourne. Wiem, że to ryzykowne stwierdzenie, i mogę być zagrożona. Bourne jest w końcu ulubieńcem kina akcji, jest na toplistach światowego kina (to tak jak zaszczuto mnie kiedy powiedziałam, że Blade był do kitu. ups.), ale nie cofam tego co powiedziałam.

Mam wrażenie, czytając komentarze, że ludzie z sentymentem do starszego kina akcji (Szklana pułapka, Ścigany) wręcz nienawidzą Salt. Ale na waszym miejscu nie porównywałabym tych filmów. Chociaż to również kino akcji to jednak jest z innej kategorii.

W filmową Matahari wciela się Angelina Jolie, dzięki której film dużo zyskuje. Chociaż męska widownia (szczególnie ci, którzy przyszli tylko dla gwiazdy) może się poczuć zawiedziona pomimo bogatej akcji jako, że Angelina odgrywa tu dość męską rolę i nie ma miejsca na ten seksapil rodem z Mr. and Mrs. Smith. To nie jest o seksownej, uzdolnionej agentce, tylko po prostu uzdolnionym agencie. Możliwe nawet, że na pewnym poziomie bohaterka może trochę uwłaczać męskiej dumie. Bo piękna kobieta, która wcale nie spełnia roli piękności, w głównej roli jednego z najlepszych agentów. Oj.
Kobiecość bohaterki znajduje swoje miejsce nie w urodzie, ale w jej osobowości. Jej postać jest bardziej złożona, niż to bywało u bohaterów dawnych kin akcji. Bo to nie tylko konkretna misja i łubudu, ale też jego motywy.
Jednak znów, męzczyznom się to może nie podobać, dla nich to momentami może być zbyt ckliwe i uczuciowe. Nie mówiąc już o tym, że to właśnie mężczyźni przy takich filmach czasem zbyt biorą go do siebie i częściej się czepiają filmowego realizmu (wybaczcie, jeżeli niektórzy z Was poczują się urażeni generalizacją ;))
Ja jednak osobiście jestem pod wrażeniem Angeliny. W jakimkolwiek filmie by ona nie była, to gra zaprawdę przekonująco.

Bardzo dobrze mi się oglądało, dlatego daję 7/10. Jednak pamiętajmy, że siódemka siódemce nigdy nierówna.

PS: Czasami mi szkoda Rosji i tego, że popkultura silnie wspierana przez amerykańskie siły, tak ją szkalują. Jak się tak kogoś kreuje to ten wizerunek się później okazuje prawdziwy.

Zwiastun:

Co Ty się tak czepiasz facetów? :) Mnie się "Salt" podobało w sumie, na pewno bardziej niż taki "From Paris With Love", a to niby "typowo męska" nawalanka.

Salt jest jak Jason Bourne tyle, że z waginą

A moim zdaniem, jak pisałem w mojej recenzji Salt film leży gdzieś pomiędzy Bourne'em i Bondem. Gra aktorów, właściwie brak humoru i scen łóżkowych sugeruje "poważny" film szpiegowski w stylu trylogii Bourne'a. Z kolei sztampowe dialogi, kretyńska wręcz główna linia scenariuszowa, zero niedopowiedzeń i koncentracja na głównej cool-bohaterce to zdecydowanie cechy serii o agencie 007. Niestety połączenie tych dwóch stylistyk nie dało tu nowej jakości. Przeciwnie -- wyszło nijako. Bez własnego charakteru.

Angelina odgrywa tu dość męską rolę i nie ma miejsca na ten seksapil rodem z Mr. and Mrs. Smith

Producenci chcieli początkowo obsadzić w jej roli Toma Cruise'a (tak, wiem, brzmi absurdalnie) i stąd zapewne ta męskość, brak po prostu było w scenariuszu scen napisanych specjalnie dla kobiety. Nieco skrypt dopracowali oczywiscie (w końcu Salt ma męża -- też zresztą jakiegoś takiego zniewieściałego, mimo że w poprzedniej roli grał on gestapowca u Tarantino), ale główna linia pozostała i stąd myślę brak wdzięku.

Ja głównie czekam na kolejne części i ciekaw jestem czy Salt faktycznie stanie się kolejnym kultowym agentem, czy padnie po pierwszym sequelu (bo że taki się pojawi jestem prawie pewien).

Ale nie zapowiadali jeszcze kolejnej części oficjalnie? Jezeli nie to nie byłabym wcale taka pewna. Bo co z tego, że zrobili teraz kompozycję otwartą jeżeli Salt nie zrobi jakiejś zawrotnej kariery
PS: nigdy nie miałam nic przeciwko sztampowym dialogom i wielkii przemowami ;)

Nie, oficjalnej zapowiedzi nie było. Gdzieś tylko czytałem wypowiedź Jolie, że chętnie wcieliłaby się jeszcze raz w Salt.
W Stanach film zarobił już ponad 100 milionów USD, na świecie pewnie jest więc szansa na ponad 200 milionów w sumie (bo w UK dopiero wszedł do kin tydzień temu, w innych krajach jeszcze nie było premiery), stąd sequel wydaje się prawie oczywistością.

Dodaj komentarz