OFF PLUS CAMERA: Prawdziwych przyjaciół poznaje się... na wakacjach

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

Zastanawiam się właśnie - jak polski dystrybutor poradzi sobie z tytułem tego filmu? Bo to jeden z tych przypadków, gdy dosłowne tłumaczenie raczej nie wchodzi w grę. W angielskiej wersji "Les Petits Mouchoirs" (z fran. dosł. "małe chusteczki") zdecydowano się zatytułować "Little White Lies". A jak będzie u nas? Jakieś propozycje? Ja mam jedną, która podejrzewam stanie się jedyną i słuszną. Polski tytuł będzie dosłownym tłumaczeniem (sic!). Możliwe też, iż dystrybutor uzna, że jednak szkoda zachodu (bo jak, do cholery rozreklamować film, którego już sam tytuł to takie problemy??) - i film nie trafi na nasze duże i małe ekrany.

A szkoda, bo ten film to opowiedziana w bardzo leniwym, wakacyjnym stylu (stąd te 2,5 godziny) historia grupy przyjaciół, którzy co roku wyjeżdżają razem na wakacje do letniego domku jednego z nich. Tym razem też decydują się na wspólny urlop, choć tuż przed wyjazdem ich przyjaciel ma dość poważny wypadek na motorze. Choć Ludo leży w szpitalu na intensywnej terapii, reszta towarzystwa po krótkiej naradzie ucieka z Paryża na słoneczne plaże, gdzie ma nadzieję odpocząć i zrelaksować się. Nic z tego. Wypadek Ludo obedrze ich z reszty złudzeń, że ich życie i przyjaźń są tak słoneczne i beztroskie, jak wakacje na które się właśnie wybrali.

To nie jest film, w którym następują gwałtowne zwroty akcji. Krew nie leje się tu strumieniami, nie ma popisów kaskaderskich, ani efektów specjalnych. Zobaczyć za to można całkiem wyraźnie narastające napięcie między grupą 30-kilku latków, którzy nie do końca potrafią poukładać sobie swoje własne życie i którzy często sami nie wiedzą, czego chcą.

Niespiesznie opowiedziana przez Guillaume'a Caneta historia daje do myślenia. Sporo w niej emocji - tych dobrych i tych złych. To nie jest moralitet o tym, że w każdym z nas drzemią słabostki i wady, które zatajamy przed innymi, a na zewnątrz przylepiamy sobie uśmiech i chodzimy z wybitym na czole napisem "Wszystko jest git!".

Dla mnie to raczej opowieść o dojrzewaniu do prawdziwej przyjaźni, na które jak widać nigdy nie jest za późno. I które polega na tym, że akceptuje się swojego najlepsiejszego kumpla mimo wszystkich jego - nawet najbardziej upierdliwych wad. A jak jeszcze dodacie do tego zdjęcia w pełnym słońcu, na plaży lub w drewnianych, skrzypiących wnętrzach letniego domku - to te 2 i pół godziny zleci Wam jak z bicza strzelił ;)

Little White Lies... ciekawe co na to http://www.littlewhitelies.co.uk/

Whoa! Z recenzji wnioskuję, że to rzecz w stylu Inwazji Barbarzyńców? No i tak wysoka ocena - to mnie już w pełni przekonało. Trza się wybrać, ale gdzie, skoro już po OFF4... Dlaczego tak późno ta recenzja? :-(

Późno recka? Tylko raz to na 4 OFF puszczali - i to wczoraj wieczorem - trzeba się było umówić ze mną do kina drogi Habdanku ;)

Dodaj komentarz