Seks w Abu Zabi

Data:
Ocena recenzenta: 3/10

Dzikie tłumy wokół kina, mimo miażdżących opinii krytyków, wykupione bilety na wszystkie seanse poza absurdalnymi godzinami nocnymi, piski, wrzaski i wzdechy na samym pokazie. Jeśli to nie nowy Twilight, to musi to być... Seks w wielkim mieście 2!
Parafrazując motto doskonałego Nostalgia Critic: poszedłem do kina, abyście Wy nie musieli. Specjalnie dla Filmasterów więc, relacja z premiery Sex & the City 2!

Przygotowania do premiery nowych przygód znanej nam z serialu czwórki bohaterek, które na dużym ekranie, zaczęły nagle lepiej się ubierać i więcej przeklinać, tracąc przy okazji osobowość, rozpocząłem już miesiąc temu, powoli kompletując modne ciuszki. Marynarka (70 funtów, Top Man) musi przecież pasować do spodni, koszula (25 funtów, Muji) powinna być w paski, zgodnie z aktualnymi trendami, a do tego wszystkiego słomiany kapelusz (15 funtów, vintage market na Spitalfields) w niebanalnej ciemnoniebieskiej kolorystyce. To wprawdzie nic w porównaniu z 10 milionami dolarów wydanymi na ubrania podczas produkcji filmu, ale w takim stroju nie wstyd przynajmniej pokazać się na mieście, na tak ważnym kulturalnym wydarzeniu.


Z lewej autor tekstu, z prawej queerdelys

Wyprawę po londyńskich kinach rozpoczęliśmy od Cineworld Haymarket, małego kina położonego niedaleko Piccadily Circus. Jakież było nasze zaskoczenie gdy okazało się, że o godzinie osiemnastej bilety na wszystkie wieczorne seanse były już wykupione. Czym prędzej popędziliśmy więc do Vue Cinema na Leicester Square, gdzie w piątkowy wieczór grano tylko jeden film. Zgadnijcie jaki? Sex & the City! Pewnym głosem poprosiłem pana w okienku o bilety na najbliższy seans. Tu spotkało mnie zaskoczenie numer dwa. W Vue (gdzie, przypominam, Sex grano co pół godziny we wszystkich siedmiu salach!) jedyny seans na który jeszcze były miejsca rozpoczynał się o... 22:45. Była osiemnasta piętnaście.

- To jak, mają być te bilety?
[wymieniamy z queer porozumiewawcze spojrzenie]
- Taaaak! [krzyczymy jednym głosem]

I tym samym nabyliśmy najdroższe w historii pojedyncze bilety do kina. Po 13 i pół funta sztuka. Czy było warto? Sami oceńcie!

Po przeczekaniu czterech godzin w najmodniejszych z pobliskich barów (pisząc to mam nadzieję, że nikt się nie orientuje, że Chicquitos to zwykły franchise z meksykańskim żarciem i drinkami) spędzonych na rozmowach o życiu, seksie oralnym, szukaniu idealnego faceta oraz najnowszej kolekcji Dior, nadeszła godzina zero. A dokładnie 22:45.


Nigdy jeszcze nie widziałem w jednym miejscu tylu modnie ubranych pięknych ludzi z popcornem i colą!

Po obowiązkowej serii reklam (dziwnym trafem dominowały kosmetyki, płyty z muzyką relaksacyjną i kremy przeciw zmarszczkom) oraz trailerów (wśród nich takie hity jak She's Out of My League, Get Him to the Greek czy uwaga uwaga: The Twilight Saga: Eclipse!!!) zaczęło się!

[ aplauz za sali !!! ]

Film porusza ważne problemy współczesnych kobiet. Carrie i Mr Big kłócą się na przykład o lokalizację telewizora w sypialni, Charlotte obawia się o wierność swojego męża podejrzewając go o romans z opiekunką dla dziecka, Miranda jest dyskryminowana w pracy ze względu na swoją płeć, a Samanthę dopada menopauza. Nie bójcie się jednak: wszystkie te problemy okażą się do rozwiązania!

Nie chcąc spoilować (jestem pewien, że wszyscy Filmasterzy mają już bilety na weekendowe projekcje) zdecydowałem się nie omawiać szczegółowo fabuły, a jedynie zaintrygować Was kilkoma danymi statystycznymi i ciekawostkami. Oto one:

1. Słowo "gay" pada w ciągu pierwszych dziesięciu minut ponad 20 razy. Ma to związek z gejowskim ślubem dwóch gejów: Stanforda i Anthony'ego, którym rozpoczyna się film.
2. Liczba rzeczy, które są "fabulous" przegania "gay" dopiero mniej więcej w połowie filmu, kiedy to w jednej ze scen w butiku "fabulous" pada trzy razy w ciągu pół minuty.
3. Dziki seks Samanthy podziwiamy w filmie tylko dwukrotnie (zawód...), pierwszy raz w abuzabijskim hotelu, drugi już po powrocie do Stanów, na masce samochodu podczas pokazu fajerwerków. W obu scenach widać ewidentną inspirację The Room, która objawia się skupieniem uwagi na męskich pośladkach.
4. Miliony dolarów wydane na top-ubrania wymusiły oszczędności w innych rejonach, co tłumaczyłoby fatalne kadrowanie. W wielu scenach na głównym planie widzimy wprawdzie jedną z bohaterek, za to w rogach ekranu dzieją się już niestworzone rzeczy. Ale kogo to właściwie obchodzi?
5. Bezpodstawny jest za to zarzut, jakoby twórcy filmu polegali na ogólnie przyjętych stereotypach. Okej, muzułmanie są w filmie wprawdzie zaślepienymi ideologią przygłupami, ale za to najładniejsza dziewczyna okazuje się (tadam, tadam!) lesbijką.

Najbardziej żenująca scena? Ciężki wybór... Wygrywa minimalnie Samantha uprawiająca fellatio z fajką wodną ku przerażeniu miejscowych fundamentalistów.

Najśmieszniejsza scena? Tu zdecydowanie łatwiej. Brak.


Hotelowe karaoke i Samantha w sukience, której nie powstydziłaby się Baby Spice

A jak film? Film taki sobie. Nudny i zdecydowanie za długi. Fani serialu będą zachwyceni. Końcowym napisom towarzyszyła owacja sali.

Michuk chyba celowo chodzisz ostatnio na słabe filmy ;). Nawet przez myśl mi nie przeszło, aby obejrzeć ten tytuł.

Mnie też nie przeszło, ale zostałem zaszantażowany emocjonalnie. Queerdelys pewnie uczy się od Uwe Bolla, który podobnie szantażuje znanych aktorów, żeby grali w jego filmach.

Świetny tekst :)) Intryguje mnie tylko, jak rozwiązano problem z menopauzą. Proszę zdradź, bo będę musiał iść na film!!!

Świetny to jest fryz Queerdelys :D

Jezeli to nie ironia, to dziękuję;*

@doktor_pueblo Naturalnymi estogenami (yam i jakieś inne warzywo). Menopauza ujawniła się jak na lotnisku w Abi Zabi zabrali jej wszystkie kremy i pigułki.

Aż trzy punkty?

Film był poprawnie zrealizowany, nie był żenująco głupi (choć miejscami był zarówno żenujący jak i głupi), kilka razy się nawet uśmiechnąłem. Poza tym oglądałem w dobrym towarzystwie a to zawsze podnosi ocenę. Nawet "Seed" Uwe Bolla dostał 3/10 ostatnio, więc głupio mi było dać Seksowi mniej.
Może mam jakiś mały sentyment do serialu, którego fanem wprawdzie nie byłem, ale traktowałem go jako zastępnik taśm do nauki angielskiego te 10 lat temu :)

Michuk, zdecydowanie jedna z najśmieszniejszych recenzji jakie czytałam dotychczas:D wiedziałam, że męskie oko dobrze zrobi temu filmowi. Dla mnie żenujące było jeszcze wołanie taksówki przez Carrie ubraną w burkę, poczwórny close-up na męskie genitalia w erekcji i Lizy Minneli śpiewającej Single Ladies.
Michuk, musisz oglądać więcej złych filmów. Dobrze Ci to idzie;)

Recenzja jest fabulous! W zasadzie to się cieszę, że nakręcono ten film, bo i tak na niego nie pójdę, a co się naturlałam ze śmiechu podczas czytania sprawozdania, to moje :)

Witam Wszystkich! Wybrałam się wczoraj na pokaz przedpremierowy tez poza Polska, bo w Brukseli, dziś film wchodzi już na ekrany. Nie ukrywam zachęcona opinią Michuka wyszłam z domu w tym, w czym akurat byłam czyli bluza dresowa plus sprany t-shirt i to był błąd. O Brukseli mozna powiedzieć wiele, ale akrurat nie to, że jest posh. Ale jak się okazało mieszkające tu fanki serialu są i owszem very posh. Czułam więc na sobie miażdżące oko powszechnej dezaprobaty. Nie przypominałam ubiorem przecież żadnej z widzek (ok. 95 procent widowni ponad 20-sto rzędowej sali stanowiły kobiety) ani tym bardziej bohaterek. Film z pewnością nie rozczarowuje i co ważne zapewnia 2-godzinną śmiechoterapię. Odbiega on trochę od profilu serialu, bardziej jest może w stylu" Friends"-ów, ale to tym lepiej dla zabawy. Jeśli komuś brakuje na codzień nowych przygód mieszkanek NYC, to powinien koniecznie się wybrać, nie będzie żałował. Co do fajki Samanthy, to jak u kogo, ale u niej wcale nie dziwi ani tym bardziej gorszy. O troszkę empatii dla niej poproszę, menopauza, burza hormonalna, uderzenia gorąca, a przede wszystkim abstynencja w sprawach intymnych, to wszystko spadło na nią tak nieoczekiwanie;-). A i jeszcze dodam, że po seansie rozbrzmiały gromkie brawa mocno rozbawionych wielbicielek serialu. W kategorii "komedia dla kobiet" zasługuje na conajmniej 5-6 gwiazdek.

Co do 3., ten pierwszy raz Samanthy, to, zdaje się, że w pensjonacie, a nie w hotelu i nie w Abu Zabi, tylko w Connecticut.

Dodaj komentarz