Życie toczy się dalej...

Data:
Ocena recenzenta: 9/10

"Życie toczy się dalej", to zdanie pojawia się w filmie Inarritu trzykrotnie, za każdym razem w podobnym znaczeniu, ale całkowicie innym kontekście życiowym wymawiających je bohaterów. Tytułowe 21 grams tak naprawdę pojawia się w końcowych sekwencjach i nie myślałam w ten sposób o wymowie filmu, podczas jego oglądania. Nie wiem, czy to rzeczywiście film o duszy, dla mnie to przede wszystkim film o cierpieniu. O tym, jak to cierpienie dzieli i łączy ze sobą ludzi, jak jesteśmy wobec niego bezradni i w jaki sposób staramy się przetrwać. Współczuje się tu wszystkim, nikogo nie da się moralnie potępić. To piękne, subtelne kino, bardzo konsekwentne w szczegółach wszystkich warstw produkcyjnych. Od scenariusza przez kadr, po muzykę. Czytałam o starannym doborze scenografii, tak by kostiumy, przedmioty, plenery współbrzmiały idealnie z klimatem filmu i to się czuje. Moment, w którym Cristina chodzi po osiedlu szukając śladów, podkreślony świetną muzyką Santaolalla, podnosi widzowi tętno, jest przejmujący. Doskonale zagrane, na bardzo równym poziomie, z trojga głównych bohaterów żadne nie wychodzi przez szereg, choć zamierałam przy każdej scenie z Del Toro, bo jego postać niosła ze sobą najwięcej tłumionego cierpienia, bez możliwości bezpośredniej ekspresji.
Sam sposób prowadzenia narracji, zaburzona chronologia opowieści potrafi na początku irytować, zanim rzeczywiście wciągnie nas historia bohaterów. Później coraz częściej zdarzało mi się myśleć podczas filmu, że jest to całkiem naturalne, że w ten sposób dramat staje się podzielonym na odcinki życiem zwyczajnym przeciętnych ludzi obok, że w taki sposób, urywkowy, niepełny nieustannie docierają do nas kawałeczki cudzych życiorysów, bez natychmiastowej puenty, bez całkowitej jawności, stale w niedopowiedzeniu. To ma sens. Wiem, że Inarritu stosuje ten zabieg narratorski także w swoich innych produkcjach, widocznie ma to dla niego większy sens, niż tylko sztuczne gmatwanie opowieści.
Zdecydowanie jest to fim z gatunku tych, po jakich zostaje w człowieku osad, takich śladów w kinematografii szukam. Film dojrzewający, dający do myślenia.

Zwiastun:

Tak misie skądś wydawał znajomy ten tytuł notki: http://lamijka.filmaster.pl/notka/zycie-toczy-sie-dalej-uwaga-delikatny-spoiler/#2789 ;-)
Chciałabym coś bardziej na temat filmu napisać, ale nie umiem. Filmy Innarritu robią na mnie za duże wrażenie, żebym umiała o nich pisać. Co ciekawsze, raczej umiem o nich rozmawiać, z czego dopiero teraz zdałam sobie sprawę.

A mnie nieco filmy Innarritu irrryttują. Widziałem dwa (Amores Perros i właśnie 21 gramów). Zrobione są bardzo sprawnie, ogólnie realizacji nie ma się co czepiać. Ale... zostawiają mnie w takim poczuciu, że reżyser mówi coś co brzmi cholernie głęboko, ale tak naprawdę jest zupełnie bez znaczenia...

To mnie właśnie w jego filmach urzeka: przedstawiają życie takie jakie toczy się dookoła - gdzie każda osoba i zdarzenie w gruncie rzeczy nie mają znaczenia - i jednocześnie wydobywa z niego całą głębię.
To jest właśnie to: głębokość nic nieznaczących osób i zdarzeń - kwintesencja życia. Tak to w każdym razie czuję kiedy oglądam jego filmy ;).

Problem w tym, że ja nie widzę w tym specjalnej głębokości... Oglądając Innarritu mam wrażenie głębokości, ale jak po jakimś czasie zastanawiam się o czym był ten film, to dochodzę do wniosku, że to tylko obrazy, rozmowy, różne powiązane bądź nie sceny, ale nie widzę w tym spójności.

Powiesz, że tak jest w życiu. I częściowo się zgodzę -- tak właśnie widzimy życie innych. Ale nadal nie jestem pewien czy to jest dobry temat na film.

Rozumiem. Wydaje mi się, że to kwestia oczekiwań od kina i ogólnie spojrzenia na życie.
Od jakiegoś czasu mocno pociąga mnie filozofia personalistyczna, a filmy Inarritu świetnie się w nią wpisują.
Osoby z innym światopoglądem niekoniecznie muszą tam dostrzec to co personaliści. Wszak ostatecznie to od widza zależy co w filmie zobaczy ;).
Temat na film ─ najlepszy z najlepszych. Fajnie sobie czasem obejrzeć 300, albo X-Menów, ale najbardziej lubię oglądać filmy o ludziach (osobach, jednostkach).

Amores Perros nie widziałem. 21 gramów (zwracam uwagę autorce notki :P) nie bardzo podobał mi się, głównie z powodów opisanych przez michuka. Lecz Babel uważam za świetny film (jeden z moich ulubionych), gdzie Innarritu pokazał, że we współczesnych czasach, nawet najbliższe sobie osoby częstokroć nie potrafią, ze sobą rozmawiać ... czy nawet żyć w zgodzie.

Dodaj komentarz