Iris, czyli film, który przestał w siebie wierzyć

Data:
Ocena recenzenta: 4/10

Jalil Lespert, aktor z niewielkim póki co dorobkiem reżyserskim („Wersal: Prawo Krwi”,” Yves Saint Laurent” ) tym razem próbuje swoich sił w kryminale, gdzie gra również jedną z głównych ról. Od samego początku zaskakuje klimatem, tempem akcji oraz dość oryginalnym pomysłem, ale podobno nieważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz

Jednak zacznijmy od początku. Tytułowa Iris to piękna żona dyrektora banku (w roli dyrektora sam reżyser), która zleca swoje własne porwanie mechanikowi Maxowi (Romain Duris ) w celu uzyskania okupu. Po nieudanej próbie odebrania okupu, Max zastaję martwą kobietę w mieszkaniu, a do drzwi dobija się policja.

Dużo? Właśnie opisałem pierwszych 15 minut filmu, więc możecie sobie wyobrazić, jak błyskawicznym tempem atakuje nas film. Od samego początku pojawia się więcej pytań niż odpowiedzi, a rozwój fabularny tylko pozornie rozwija tajemnicę, bo każda nowa informacja generuje więcej nowych pytań. Czyżbym odnalazł idealny kryminał? W tym przypadku nie do końca…


Dziełu Lasperta udaje się utrzymać klimat przez mniej więcej połowę filmu. Później reżyser zmienia całkowicie kierunek w jakim zmierza film i nie mam tutaj na myśli wyszukanego twistu fabularnego,. Mówię o nachalnych wątkach erotycznych, głównie BDSM. Problem w tym, że brak ku temu jakiegokolwiek wcześniejszego podłoża fabularnego, przez co można odnieść wrażenie, że twórca stwierdził, że to co zrobił wcześniej nie jest w stanie zatrzymać widza przy ekranie. Spróbował pójść w stronę masowej publiczności (chociaż nie jestem pewien, czy takie są gusty mas), co okazało się błędem.

Od tego momentu reżyser zaczyna coraz bardziej mieszać w chronologii zdarzeń, komplikując i tak zawiłą intrygę.
Ostatecznie całość robi się nużąca, bo kosztem erotyki w filmie nie udało się zbudować żadnej wzbudzającej emocje postaci. Przez cały seans miałem wrażenie, że im więcej minut filmu mija, tym bardziej przestaje komukolwiek zależeć na tym by film był dobry.
Sporadycznie pojawiające się emocje przez tę sporadyczność stają się karykaturalne. Sytuację mogłaby uratować warstwa audiowizualna, ale w tym aspekcie dzieło Lesperta też zawodzi. Zdjęcia oraz ścieżka dźwiękowa są przeciętne. Powiedziałbym, że są poprawne, fani muzyki filmowej nie znajdą tutaj nic dla siebie.

Iris to film, który mógł być dobry, gdyby utrzymał poziom tempa akcji i fabuły. Niestety później francuskie dzieło staje się tandetne. Mimo to dla koneserów kina europejskiego i kryminalnych historii może to być pozycja przy której dobrze spędzą czas, jednak myślę, że jest wiele lepszych filmów nawet dla fanów takiego kina.

Moja ocena: 4/10

Plusy:
- Pomysł, zarys fabuły
- Klimat od samego początku

Minusy:
- Tandetny erotyzm
- Słabo napisane postacie
- Z biegiem czasu traci klimat


Zwiastun: