Brudna woda z kranu

Data:
Ocena recenzenta: 10/10

Jak przekonuje nas filmowy minister wszystkie Ryśki to porządne chłopy. Tak jest i z prezesem klubu sportowego, który wspaniałomyślnie pozwala swoim pracownikom spowiadać się do szafy w swoim gabineciku przepełnionym pucharami "na zachętę". Prezes ten zawsze wie co w trawie piszczy i że plusy nie powinny przesłaniać minusów, bo tak jest najlepiej.
Miś ma problem, bo jego była żona postanowiła zaopiekować się pieniędzmi z ich wspólnego konta założonego niegdyś w Londynie. W tym celu sprytna Irena niszczy paszport Rysia, aby przed nim dotrzeć do banku. Ochódzki ma jednak głowę mniej lub bardziej zasianą włosami i kombinuje jak koń pod górę, żeby nie doszło do tragedii finansowej.
Ochódzki jako były czarnoskóry koszykarz lubi dobrą whisky i kiełbasę. Kobiety walczą o niego rękami i nogami, a jedna nawet kupuje mu szampon Samson na porost włosów, żeby nie wyglądał jak jego sobowtór Paluch, który rozwozi choinki furą po wcześniejszym nielegalnym ich wyrębie. Jednak po wizycie w teatrze i tak magia cudownego płynu znikała, bo gdy się oglądało sztukę z baleronem w roli głównej, to nie sposób nie wyrywać sobie kłaków jak to robią prawdziwi krytycy sztuki.
Z pewnością jedną z takich wspomnianych wcześniej choin zakupił wesoły Romek do swojego domu gdzie miał wodę i gaz. O centralnym nie wspominał, ale jak jest zima to musi być zimno więc to logiczne, że kaloryfery chłodno milczą. Chłodek zapewne panował też w barze mlecznym Apis, gdzie zjeżdżało się straszne chamstwo z całego świata w kożuchach na konsumpcję niedogotowanej kaszy. W jadłospisie były jednak inne rarytasy, które przyciągały klientów w krawatach. Do takich cudów kulinarnych należało pire z dżemem, na które były nawet numerowane zapisy. Co prawda rdza na talerzu psuła nieco aromat i smak, ale i tak ślinka ciekła na samą myśl o kelnerce podającej prosto z gara.

Wracając do Ryśka to genialny pomysł na wyrobienie nowego paszportu podrzucił mu wujek dobra rada, uczący dzieci budowy anatomicznej motyli. Jak wiadomo informacje o budowie motylej nogi są bezcenne i trudno je znaleźć nawet w dobrym poradniku speleologicznym. Miś musi po prostu drugi raz ożenić się z jakąś Ireną i sprawa pomyślnego ubiegania się o paszport załatwiona. Pomysł ten jednak przebija kochanka Ochódzkiego, która do intrygi postanawia wkręcić z twarzy nie podobnego do nikogo, a jednak łudząco podobnego do Ryśka, czyli Palucha. Ten nawet nie zorientuje się, że jeżdżąc z kumplami po węgiel furą ciągniętą przez pijanego konia odwiedził Wielką Brytanię.
Nawet młody junak, który nie miał okazji do tej pory skosztować pysznych parówek hrabiego Barry Kenta doskonale wiedział, że plan Rysia Misia tak czy siak musiał wypalić, bo ten miał przy sobie kamień z jeleniej góry. Talizman ten zawsze przynosił szczęście i był częścią świeckiej tradycji
Taka jest prawda czasu i ekranu.

Zwiastun:

3 godziny temu to musiało być przed piątą jeszcze. Wcześnie dziś piłeś :)

Jestem dumny z tej recki.
To najlepszy artykuł dotyczący tego filmu na filmasterze :D
Podobnie jest zresztą z artykułem na temat Rejsu:)

Zmonopolizowałeś ten rynek ;)

Najlepsze jest to, że choć tekst jest z samych cytatów, to i tak jeszcze bardzo wielu w tekście nie wykorzystano. "Akurat przechodziłem z tragarzami", "nie ma takiego miasta Londyn, jest Lądek", "czy konie mnie słyszą?", "moja żona, Zofia!", "to jest miś na miarę naszych możliwości", "(flaszki) dwie?, jedna, wozem jestem" itp itd.

I to właśnie świadczy o wielkości tego filmu. Nie ma drugiego takiego w historii polskiej kinematografii.

Zdecydowanie.

Ilość wybitnych dialogów na minutę pozostaje niedościgniona w polskim kinie. Warto zwrócić też uwagę na bardzo dużą ilość ujęć. Momentami wręcz teledyskową, a to przecież odległa data produkcji.

Kilka dni temu odbył się pierwszy pokaz tego filmu w jakości HD. Czekam na blu-raya.

Dodaj komentarz