Corpo Celeste

Data:

Reggio di Calabria jest najdalej na południe wysuniętą prowincją kontynentalnej części Włoch. Południe kraju kojarzone jest z wyludnieniem wskutek emigracji, zacofaniem i konserwatyzmem. Kalabria to jeden z najbiedniejszych regionów z bezrobociem sięgającym do 25% , a dochody tutejszych mieszkańców są niemal o połowę mniejsze, niż w regionach północnych.

Południe Włoch było już wielokrotnie ukazywane w filmach. Włoska reżyserka Alice Rohrwacher umieściła akcję swojego debiutu fabularnego „Corpo Celeste” w Reggio di Calabria. Scenariusz oparty jest na motywach powieści Anny Marii Ortese pod tym samym tytułem. Główna bohaterką jest 13-letnia Marta, która po dziesięciu latach pobytu w Szwajcarii powraca z matką i 18-letnią siostrą do rodzinnej Kalabrii. Ojciec dawno zniknął już z ich życia. Kryzys ekonomiczny dotknął również bogatą Szwajcarię zmuszając matkę Marty do powrotu do Italii. Teraz podjęła pracę w piekarni próbując znaleźć się w kalabryjskich realiach. Marta nie mająca dobrego kontaktu z siostrą i pozostawiona sama sobie uczęszcza do parafialnej szkoły przygotowując się do sakramentu bierzmowania. Jednak nauki głoszone przez proboszcza ojca Don Mario i pomagającą mu nauczycielkę Santę różnią się od tych, z którymi spotkała się w tolerancyjnej Szwajcarii. Marta musi sama zmagać się z problemami swojego dojrzewania – zarówno natury religijnej, jak i ściśle fizykalnej.

Alce Rohrwacher jest bez wątpienia dobrą obserwatorką. Wbrew niektórym opiniom „Corpo Celeste” nie zawiera elementów autobiograficznych. Niemniej obraz włoskiej prowincji pojawiający się na ekranie jest do bólu realistyczny. Społeczeństwo zjednoczone jest wokół parafii prowadzonej przez księdza, który bardziej niż o wiarę dba o swoja karierę. Stąd w jego postępowaniu więcej jest starań o dobry efekt wizualny sakramentalnej ceremonii i o sympatię biskupa bardziej przypominającego mafiosa, niż dostojnika kościelnego, czy przychylność lokalnego ultraprawicowego polityka. Prawdy wiary głoszone przez nauczycielkę są pustymi frazesami ubranymi w naiwną stronę językową porównującymi przeżycia duchowe z widokiem przez zakupione w markecie „odlotowe” okulary przeciwsłoneczne. Ta wiara nie stoi w sprzeczności z okrucieństwem nakazującym brutalne zabicie zalęgniętych w świątyni małych kotków albo wymierzającym mocny policzek kandydatom do bierzmowania. Czy taka wiara ma jeszcze coś wspólnego z naukami ewangelicznymi?

Imię Marta ma w tym aspekcie znaczenie symboliczne. Takie imię nosiła siostra Łazarza, która była jedyną kobietą o której św. Jan napisał w swojej Ewangelii, że Jezus ją miłował. To właśnie Marta witając Jezusa po śmierci swojego brata wymawia słowa: „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł”. Marta jest osobą najbardziej cierpiącą z powodu nieobecności Jezusa. Podobnie w filmie Marta najbardziej za nim tęskni, dopytuje pustelnika Don Lorenzo o jego słowa wypowiedziane na krzyżu, poleruje stary krucyfiks z warstw kurzu i brudu i przeżywa utratę krucyfiksu, który wskutek brawurowej jazdy ojca Don Mario wypada z samochodu w dół trafiając do położonej poniżej klifu zatoki. Jednak najbardziej religijna wydaje się scena, w której Marta przechodzi pod mostem w stronę znajdującego się przy plaży wysypiska śmieci. To przejście sprawia wrażenie poruszania się w tunelu w stronę światła. Taki obraz uznawany jest w symbolice chrześcijańskiej jako droga do zbawiciela, którą dusza ludzka pokonuje po śmierci. Kiedy dziewczynka przechodzi na druga stronę mostu, to w jasnych promieniach słońca widać tylko nielegalnych emigrantów.

Film nie jest jednak obrazem instytucji Kościoła, a raczej przedstawieniem realiów włoskiej prowincji. Jego wymowa jest wyrazista dzięki świetnemu scenariuszowi i reżyserii, dobrym zdjęciom i perfekcyjnej grze aktorskiej, zwłaszcza Yle Vianello w roli Marty. Rzeczywistość filmowa może być jednak uniwersalna i równie dobrze ukazywać realia każdego kraju, w którym dewocja i konsumpcjonizm wypierają wiarę z instytucji religijnych.

Zwiastun: