Zabójstwo, co to za nazwa.

Data:
Ocena recenzenta: 10/10
Artykuł zawiera spoilery!

Zabójstwo? To dość fantazyjny sposób odnoszący się do zabicia jednego kryminalisty przez drugiego kryminalistę. Bardziej odpowiednie jest to przy okazji śmierci Abrahama Lincolna, znienawidzonego przez konfederackie "stare południe".

Andrew Dominik w powolny lecz trzymający w napięciu oraz obrazowy sposób ukazuje nam zabicie legendarnego Jesse'ego Jamesa w 1882 roku. Dominik przedstawia nam "zabójstwo" jako akt polityczny, rzekomo zlecone przez władze państwowe upokorzone nie mocą złapania Jamesa, który stał się dzięki temu męczennikiem oraz ma swoje miejsce w prehistorii gwiazd, które zostały zabite przez swoich fanów. W filmie istnieje coś w rodzaju biblijnego rezonansu, gdzie każdy z członków gangu jest Judaszem, wliczając w to samego lidera (James).

Film jest jednak swoistym pojedynkiem psychologicznym. Kariera Jesse'ego dobiega końca po przez to, iż nie jest on w stanie poradzić sobie z co raz to większa rzeszą szeryfów, agentów federalnych oraz ludźmi Pinkertona.

James jednak wyczuwa, iż każdy z członków jego gangu może lub chce go sprzedać w imię nagrody za jego głowę. Nie chcąc dać stróżom prawa satysfakcji bierze śmierć we własne ręce. Bardzo subtelnie oraz sprytnie stara się przykuć uwagę zastraszonego przez innych członków gangu oraz dość tchórzliwego dwudziestoletniego Roberta Forda. Po przez dość zaczepne, ubliżające Fordowi odzywki oraz swoje kapryśne zachowanie wyzwala on w nim zazdrość oraz fascynację morderstwa. W ten sposób dosłownie tworzy on swojego przyszłego zabójcę. Dzięki temu zabiegowi jego legenda będzie wiecznie żywa nawet po jego śmierci.

Brad Pitt jako James jest doskonały, zmęczony, rozczarowany lecz z socjopatyczną obsesją kontroli. Casey Affleck jest wybitny jako Ford i nie mogę się zgodzić z krytyka, iż Pitt przyćmiewa Afflecka w filmie.

Na dużą uwagę zasługują zdjęcia, które są wykonane wyśmienicie. Autor zdjęć, Roger Dawkins wplata akcję bez pośpiechu, ukazując przepięknie martwą naturę (krzesła, lampy, ogrodzenia). Zdjęcia niekiedy prezentowane z zamierzonym uwzględnieniem zakłóceń, a gdzie nie gdzie jak pamiątkowe zdjęcia stereoskopowe, podobne do zdjęć ukazujących zwłoki Jasse'ego Jamesa, sprzedające się po jego śmierci w tysiącach egzemplarzy.

Film jest prawdziwym sukcesem urodzonego w Nowej Zelandii, australijskiego reżysera Andrew Dominika. Dominik zanurzył się w kawałku klasyki Ameryki, dzięki której ukazuję historię z perspektywy 'outsidera' lecz dość przenikliwie, gdzie fałszywa nutą jest tylko wprowadzenie wyniosłej trzeciej osoby lektora narracji, wraz z klarownymi i ostrymi obrazami. Jest to niezwykle stylowa, inteligentna opowieść o mitach Dzikiego Zachodu.

Ujęte trafnie, podpisuję się pod tą opinią. Choć ja za tą właśnie "powolność" odjąłem punkcik.

Tylko moja sugestia - warto by poprawić literówki i inne takie, żeby łatwiej się czytało.

Mnie jednak ta "powolność" urzeka, buduje klimat w tym przypadku. Co do literówek to myślę, że z czasem będzie lepiej :).Dosyć późno to pisałem.

Pozdrawiam

To świetny film o unikalnej atmosferze, z - według mnie - najlepszą, dotychczas, rolą Brada Pitta. Affleck na podobnym poziomie świetnie oddaje oślizgłego, zdradliwego, obrzydliwego Roberta Forda.

Dodaj komentarz